https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mógł zrobić jeszcze wiele dobrego

Andrzej Pudrzyński
Był lokalną ikoną sukcesu zawodowego. Zaczynał od małej wytwórni słodyczy. Teraz jego firmy zatrudniają 400 osób. Marian Meyer zmarł we wtorek w Ciechocinku na zawał serca.

Był lokalną ikoną sukcesu zawodowego. Zaczynał od małej wytwórni słodyczy. Teraz jego firmy zatrudniają 400 osób. Marian Meyer zmarł we wtorek w Ciechocinku na zawał serca.

<!** Image 2 align=right alt="Image 68554" sub="Marian Meyer (z lewej) i współwłaściciel firmy, Krzysztof Kruczkowski podczas przyznania certyfikatu sanitarnego / Fot. Archiwum">Miał 51 lat. Od lat chorował na cukrzycę. Ostatnio nie czuł się najlepiej. Pojechał do sanatorium w Ciechocinku, żeby podreperować zdrowie. - Wiadomość o jego śmierci była dla nas wszystkich szokiem. Pracowałam z nim od lat. To był naprawdę świetny szef i, co najważniejsze, dobry człowiek - mówi Krystyna Szczukowska, główna księgowa w Zakładach Mięsnych Viola.

Kiedy na początku lat 80. przyjechał do Lniana, kupił tu działkę i zabrał się za produkcję chrupek, paluszków i oranżady. W owych czasach to było wszystko, na co mógł liczyć ktoś, kto chciał zająć się własną działalnością gospodarczą. Socjalistyczna władza niechętnym okiem patrzyła na prywatną inicjatywę. Kilka lat później zmienił się ustrój i można już było wypłynąć na szersze wody. Zajął się przerobem mięsa na wędliny. Półtusze kupował w okolicznych ubojniach. Jedna z nich znajdowała się na sąsiedniej działce. W połowie lat 90. odkupił ją i zaczął na całego inwestować w rozbudowę firmy. - Niemal przez cały czas zakład przypominał jeden duży plac budowy - wspomina Zofia Topolińska, wójt gminy Lniano. - Stawiał nowe hale produkcyjne, chłodnie, magazyny, oczyszczalnię ścieków. Pracować wtedy u Meyera to było coś, bo bezrobocie było dużo wyższe niż teraz, a firma dawała zarobić, a do tego jeszcze można było liczyć na paczki z wędlinami od szefa. Dbał o ludzi - przyznaje wójt Topolińska.

<!** reklama>Zakład nazwał Viola od imienia swojej ówczesnej żony. Zdawał sobie sprawę, że bez inwestycji firma nie przetrwa po wejściu Polski do Unii Europejskiej z jej surowymi wymogami sanitarnymi. Tylko w 2004 r. w rozwój produkcji zainwestował 15 mln złotych. Rosły też przychody. W 2003 r. wyniosły 37 mln złotych. W 2004 r. Viola wypracowała już 54 mln złotych przychodu i 2 mln czystego zysku. Od kilku lat współwłaścicielem firmy jest Krzysztof Kruczkowski.

Dziś zakłady mięsne w Lnianie zatrudniają 250 osób. Do tego dochodzą jeszcze sklepy, przedsiębiorstwo transportowe w Lnianie i firma handlu wędlinami w Koszalinie - w sumie 400 osób. - Odniósł sukces, ale potrafił się też dzielić z innymi. Wspomagał naszą opiekę społeczną, parafie, szkoły. Nie trzeba nawet było go o to prosić. Sam pytał, czy czegoś nam nie potrzeba - mówi Zofia Topolińska.

Żył firmą i do końca myślał o jej powiększeniu. - Kiedy rozmawiałem z nim kilka tygodni temu, mówił, że zamierza dalej modernizować zakład. Marzył mu się eksport wędlin na Wschód. Szkoda człowieka, bo mógł zrobić jeszcze wiele dobrego - mówi Tadeusz Rokoszewski, prezes Spółdzielni Rolniczo-Handlowej w Lnianie.

Co dalej z Violą? To pytanie od kilku dni zadają sobie pracownicy i kontrahenci. - Nie ma powodów do niepokoju. Firmę przejmą spadkobiercy i będzie nadal funkcjonować - zapewnia Krystyna Szczukowska.

Marian Meyer miał córkę i dwóch synów.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski