Nie mam zamiaru szukać analogii pomiędzy zabójstwem przedwojennego prezydenta a zamordowaniem Pawła Adamowicza. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że oba mor-dy mogą wydawać się podobne, bo dokonane pod wpływem pielęgnowanej nienawiści.
Słowa Strońskiego, przedwojennego publicysty, sprzed prawie stu lat, pojawiły się współcześnie także dosłownie cytowane przez prawicowe, a także publiczne media, które w przeważającej mierze starają się gdańską tragedię zamknąć w paru słowach - wariat zabił prezydenta Gdańska. Kropka. - No, może trochę się w sporach zagalopowaliśmy - dodają przedstawiciele obozu rządzącego, szukając winnych wśród organizatorów finału WOŚP i jak zwykle nie tam, gdzie trzeba. Nawet gdyby zabójca prezydenta Adamowicza był osobnikiem niepoczytalnym, to wypowiedziane przez niego, na scenie, słowa dają nam pewność, że przez lata z dużym powodzeniem chłonął nienawiść. Siedział za PO, która go torturowała, logika wskazuje na to, że skazali go sędziowie, wiadomo jacy! Złodzieje dżinsów, kiełbas, zdegenerowana kasta - każdy mógł się o tym dowiedzieć z billboardów, mediów i od polityków, też wiadomo jakich.
Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, a właściwie to wiem, czego trzeba nie mieć, by obsadzić w roli złodzieja Jerzego Owsiaka w plastelino-wym teatrzyku Telewizji Polskiej, przypominającym estetyką faszystowskie rysunki propagandowe.
W puchnącymi od hejtu internecie niebawem pojawią się, o ile już się nie pojawiły, wzruszające prawicowców enuncjacje, że Stefan W. też miał swoje młodzieńcze marzenia, chciał być tylko nadzorcą w obozie koncentracyjnym. Abyśmy nie poprzestali na marzeniach, prawico, sprowadź wreszcie do kraju bohatera naszych nacjonalistów i kiboli Janusza Walusia, który z zimną krwią zabił Chrisa Haniego w RPA. Nawet jeśli nie wszyscy mówią o tym głośno, to prawdziwi patrioci wiedzą, że Waluś zabił za wolność waszą i naszą.
Drodzy Czytelnicy, czy spodziewaliście się zobaczyć w czasie minuty ciszy w Sejmie, poświęconej Pawłowi Adamowiczowi, polityków PiS z pierwszego rzędu? Nie przyszli na chwilę zadumy na cześć Andrzej Wajdy i Kazimierza Kutza; też im się jakoś nie złożyło. Miała być minuty ciszy, a skończy się na latach wstydu, przynajmniej powinno.
Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, a właściwie to wiem, czego trzeba nie mieć, by obsadzić w roli złodzieja Jerzego Owsiaka w plastelino-wym teatrzyku Telewizji Polskiej, przypominającym estetyką faszystowskie rysunki propagandowe.