Problem w Żołędowie na ulicy Jastrzębiej w okolicy posesji nr 52-55 zaczął się 16 września, wraz ze zmianą przewoźnika, który wozi dzieci do szkoły. - Wcześniej kierowcy zatrzymywali się tam, gdzie stały dzieci, czyli 150 metrów dalej, przy wjeździe do tartaku. Od września dzieci wozi PKS, który zatrzymuje się tylko na wyznaczonych przystankach - mówi Małgorzata Strzelecka, mieszkanka Żołędowa, mama 11-latka, który autobusem dojeżdża do szkoły podstawowej w Maksymilianowie. Jak opowiada kobieta, ruch samochodów na ulicy Jastrzębiej jest bardzo duży. W dodatku w miejscu, gdzie znajduje się znak przystanku szkolnego, wykopano około 1,5-metrowy rów. Aby dojść z przystanku do domu, dzieci muszą przejść przez ulicę, gdzie nie ma wyznaczonego przejścia dla pieszych ani ograniczenia prędkości - maksymalna prędkość w tym miejscu wynosi 90 km/h.
- Nie wyobrażam sobie, żeby moja 7-letnia córka czekała w tym miejscu na autobus. Jestem zmuszona wozić dziecko samochodem - powiedziała „Expressowi” Emilia Maciejewska. Sprawę przeniesienia przystanku popiera sołtys Żołędowa - Stanisław Mikulski. - Nie możemy stać bezczynnie i czekać, aż wydarzy się nieszczęście - mówi. - Analizowaliśmy dokładnie propozycję mieszkańców. Przesunięcie przystanku bliżej tartaku nie wchodzi niestety w grę - wyjaśnia kierownik Rejonu Żołędowo ZDW, Sebastian Małkowski. - Oznaczałoby to, że autobus stawałby na łuku drogi. To byłaby bardzo niebezpieczna sytuacja dla wszystkich uczestników ruchu. Poza tym, takiego rozwiązania nie dopuszczają przepisy. Dlatego konieczne jest pozostawienie go w dotychczasowym miejscu. - W związku z tym zaplanowaliśmy utwardzenie i zagęszczenie pobocza. Prace zamierzamy wykonać jeszcze w tym kwartale.