Prokuratura Bydgoszcz-Południe już przed laty badała sprawę soli wypadowej, która nie powinna trafić do konsumpcji. Wówczas jednak śledztwo umorzono.
- Prokurator okręgowy zdecydował, że sprawdzone zostaną dokumenty śledztwa. Zbadany zostanie jego przebieg, a także, czy wnioski końcowe były słuszne - tłumaczy Jan Bednarek z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
Przed siedmioma laty do Prokuratury Bydgoszcz-Południe trafiło zawiadomienie z Urzędu Kontroli Skarbowej.
Skarbówkę zainteresował proceder firmy z Chełmiczek, która sprzedawała sól wypadową, efekt uboczny produkcji chemicznej, jako sól spożywczą. Przebicie ceny było znaczne. Sól wypadową firma kupowała z włocławskiego zakładu chemicznego za ok. 115 zł, a już dalej oferowała spożywczą za ponad 200 zł. Wiadomo, gdzie ponad 298 ton soli poprodukcyjnej trafiło na rynek. Jednak to nie tylko finansowy mechanizm budzi podejrzenia. W tzw. soli wypadowej, wykorzystywanej przez niektóre hurtownie i producentów żywności, mogą znajdować się związki metali, azotu i substancji antyzbrylających. Zdaniem specjalistów, istnieje ryzyko, że stężenie siarczanu sodu jest wyższe niż w soli jadalnej. Taka sól nadaje się do posypywania dróg. Tymczasem nie świadomi niczego ludzie kupowali ja, czy też jedli żywność ją zawierającą. Na rynek trafiły produkty, w których wykorzystano sól wypadową. Chociażby tą z Chełmiczek, która sprzedawała sól do firm mleczarskich w Sępólnie Krajeńskim i Białegostoku.
<!** reklama>Prokuratura Bydgoszcz-Południe, dzięki pracy Urzędu Kontroli Skarbowej, otrzymała niemal komplet materiałów. Jednak i tak dochodzenie umorzono.
Prokuratorzy tłumaczyli się, że nie można było jednoznacznie stwierdzić, jaka sól trafiła na rynek. Firmy, oprócz tej poprodukcyjnej, handlowały „normalną” solą.
Czy śledczy zbyt pochopnie zamknęli śledztwo?
- We wtorek po południu już powinna być znana analiza dokumentów tej sprawy - dodaje prokurator Jan Bednarek. (wsz)