Zdrowie zwierząt, owszem, jest ważne, ale nie sądzę, by w tym przypadku miało decydujące znaczenie. Wokół Starego Rynku na pewno żyje znacznie mniej czworonogów niż w blokowiskach Fordonu, Wyżyn czy Szwederowa. I to w sypialniach Bydgoszczy najbardziej trzeba się o zwierzęta w sylwestra zatroszczyć.
Przekonuje mnie natomiast argument ekonomiczny. Przez kilka tygodni przed świętami na starówce trwał świąteczny jarmark. Wiele się na nim działo, nie tylko w handlu. Mam nadzieję, że urzędnikom udało się zbilansować wszystkie wydatki i przychody związane z jarmarkiem. Rozumiem, że podobna sztuka, zdaniem ratusza, nie udałaby się z sylwestrem na Starym Rynku. Podejrzewam, że gdyby było inaczej, na kilka miesięcy przed wyborami samorządami władze miasta zdecydowałyby się na takie igrzyska podnoszące ich popularność.
Pytanie, czy organizacją otwartej imprezy sylwestrowej musi zajmować się miasto. Może warto szukać prywatnej firmy z branży rozrywkowej, która zna szołbyznes i potrafi przygotowywać takie wydarzenia w przestrzeni publicznej, choćby i za niewielką opłatą od uczestników?
