Początkowo myślałem, że to tylko ja spośród kobylarnian czymś podpadłem pocztowcom i dlatego nie otrzymałem do skrzynki pocztowej drobnych przesyłek ze sklepów internetowych i nowej karty kredytowej z banku. Ostatnio jednak podczas spotkania mieszkańców z wójtem dowiedziałem się, że problem dotyczy paru tysięcy ludzi w mojej okolicy. Powód ponoć jest banalny. Listonosz dostał długie zwolnienie lekarskie, zaś jego szefowie nie dostali zgody na zatrudnienie kogoś w zastępstwie. Zrozumiałem też, że moje kłopoty z przesyłkami za kilkanaście złotych czy nawet z kartą kredytową to pryszcz w porównaniu z utrapieniem przeżywanym przez sąsiadów prowadzących działalność gospodarczą. Nieodebrane faktury od kontrahentów czy pisma z urzędów albo sądów mogą ich kosztować bardzo słono.
Gdyby problem z niedostarczaniem przesyłek dotyczył jakiejś prywatnej firmy kurierskiej, po prostu zrezygnowałbym z jej usług. Ale z usług Poczty Polskiej, przynajmniej na razie, całkiem zrezygnować nie sposób. Można sobie myśleć o tej instytucji dobrze (na przykład wspominając obrońców poczty w Gdańsku we wrześniu 1939 roku) lub źle (na przykład mając w pamięci niedoszłe wybory kopertowe w czasie pandemii), ale pamiętajmy, że jest to firma państwowa, i to z gatunku takich, których funkcjonowanie świadczy o kondycji państwa. I co teraz ma sobie pomyśleć o kondycji państwa polskiego spora część mieszkańców gminy Nowa Wieś Wielka? Tym bardziej, że poczta nie poinformowała ich o kadrowych brakach i nie przeprosiła za swoje (nie)funkcjonowanie.
Mimo wszystko pocztowcom życzę dużo zdrowia...
