W najbliższym mojego domu urzędzie pocztowym z półek zniknęły dewocjonalia. Wśród artykułów z kategorii mydło i powidło królują teraz pisma z krzyżówkami i sudoku. Dużo bardziej boli ograniczenie w godzinach funkcjonowania urzędu. Wcześniej działał od poniedziałku do piątku od 8.00 do 18.00. Teraz w trzy dni tygodnia poczta zamyka drzwi o 15, a w dwa funkcjonuje od 13.00 do 20.00. Pewnego popołudnia, gdy urząd otwierał się o 13.00, zjawiłem się pod nim i... szybko zakręciłem się na pięcie i wróciłem do domu, bo przed budynkiem wił się długi ogonek starszych ludzi, zapowiadający przynajmniej godzinne oczekiwanie na obsługę.
To jednak mały Miki w porównaniu z działaniem Poczty Polskiej jako dostarczycielki przesyłek. Na popularnej platformie zakupowej, kupując drobne akcesoria GSM, dwa razy dałem się ostatnio skusić na usługę MiniPrzesyłka. Świadczy ją Poczta Polska, a zakupy klient powinien bardzo szybko znaleźć w swojej skrzynce pocztowej. W teorii...
Pierwszy przedmiot, w cenie 6,90 zł, kupiłem 15 maja. W programie do śledzenia przesyłek odczytałem, że jeszcze tego samego dnia został nadany do mnie z małopolskiego Andrychowa. Nie dotarł do dziś. Po moich monitach pani z Andrychowa odpowiedziała, że zażalenie do poczty mogą wysłać dopiero po 30 dniach od daty nadania. 30 dni już minęło. Zażalenie zostało złożone, a przesyłki jak nie było, tak nie ma.
Drugi drobiazg, wartości 7,99 zł, w innym internetowym sklepie, również jako MiniPrzesyłkę dostarczaną przez Pocztę Polską, kupiłem 20 maja. I ten przedmiot nadal wędruje do mnie, tym razem ze Stalowej Woli. Po moim monicie pani z marketingu uznała, że lepiej wysłać drugi przedmiot, na koszt firmy, niż narażać jej wizerunek na szwank. Tę przesyłkę Poczta Polska wiezie do mnie od 7 czerwca…
