https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Matka chrzestna statku

Renata Napierkowska
- Kocham Inowrocław - mówi Danuta Biernacka-Pruszkowska. Od wielu lat dojeżdża do pracy do Warszawy, gdzie jest cenionym ekspertem w Instytucie Ceramiki i Materiałów Budowlanych.

- Kocham Inowrocław - mówi Danuta Biernacka-Pruszkowska. Od wielu lat dojeżdża do pracy do Warszawy, gdzie jest cenionym ekspertem w Instytucie Ceramiki i Materiałów Budowlanych.

<!** Image 2 alt="Image 152295" sub="Takie kryształy, jak na zdjęciu produkowano w hucie w czasach, gdy Danuta Biernacka-Pruszkowska była dyrektorką „Ireny” Fot. Renata Napierkowska">W tym roku obchodziła Pani jubileusz 50-lecia pracy zawodowej. Wybrała Pani chyba dość męską dziedzinę, bo jednak szkło i materiały budowlane, to raczej specjalizacje typowe dla mężczyzn...

Ukończyłam studia w Akademii Techniczno-Górniczej w Krakowie na kierunku ceramika ze specjalizacji technologia szkła. To akurat był najbardziej kobiecy kierunek na tej uczelni, bo 50 procent studentów stanowiły kobiety. Jednak sama uczelnia była rzeczywiście typowo męska. Na wielu kierunkach nie było w ogóle żadnej dziewczyny.

Przez wiele lat była Pani zawodowo związana z Hutą Szkła „Irena” i pełniła tam różne funkcje. W Pani czasach to nie był upadający zakład, tylko prężnie rozwijająca się firma.

Z hutą byłam związana przez 23 lata. Tam zaczynałam pracę zawodową, jak starszy hutmistrz zmianowy, później kierowałam laboratorium i byłam głównym technologiem. Przez dziesięć lat byłam zastępcą dyrektora do spraw technicznych, a przez osiem dyrektorem naczelnym. W tamtych czasach huta była jednym z najprężniej rozwijających się zakładów. Głównym motywem rozbudowy było bezrobocie zwłaszcza wśród kobiet. W najlepszych latach zatrudnialiśmy 2600 osób, w tym 960 samych zdobników, a średnia wieku załogi wynosiła 25 lat. Zapleczem, które dostarczało nam fachowców do pracy była szkoła zawodowa. Rocznie kończyło ją tysiąc uczniów, a w skład „Ireny” wchodziły zakłady w Turze i Starogardzie Gdańskim. Huta w Inowrocławiu była wtedy najlepszą w Europie.

<!** reklama>Mimo osiąganych wspaniałych wyników musiała Pani stamtąd odejść. Dlaczego?

Moje odejście to skutek przemian społeczno-polityczno-gospodarczych. Część załogi się tego domagała, bo byłam utożsamiana z PRL-em, PZPR-em i zostałam zwolniona. W tamtym okresie nie liczyły się umiejętności, to czy ktoś był specjalistą w swojej dziedzinie, ale przynależność partyjna.

Nie może jednak Pani narzekać, bo w stolicy doceniono Pani wiedzę i umiejętności. Jest Pani jednym z najbardziej uznanych ekspertów w dziedzinie technologii szkła, a także redaktorem naczelnym branżowego pisma...

Jestem pełnomocnikiem dyrektora w Instytucie Szkła i Ceramiki i redaktorem naczelnym czasopisma naukowo-technicznego „Szkło i ceramika”. Po zesłaniu na banicję nie zostałam zapomniana i rzeczywiście doceniono mnie gdzie indziej. Jednak to wiąże się z wyjazdami do Warszawy. Nigdy nie opuściłam Inowrocławia na stałe, nie wymeldowałam się, bo jestem inowrocławianką od urodzenia i stąd od pokoleń wywodzi się moja rodzina. Po prostu kocham to miasto. I bardzo mile i z dużą sympatią wspominam współpracę z załogą huty „Irena”.

Pani związek z Inowrocławiem jest podwójny. Jest przecież Pani matką chrzestną statku MS Inowrocław. Pamięta Pani, jak do tego doszło?

Dyrektor Polskich Linii Oceanicznych zwrócił się do mnie, żebym została matką chrzestną statku. To wydarzenie było przejawem uznania dla osiągnięć miasta w czasach jego największego rozkwitu. Podniesienie bandery nastąpiło w 1980 roku. Cieszę się, że mój statek nadal pływa, mimo wieku ma się dobrze i sławi Inowrocław.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski