Miasto rezygnuje z parkingowych i zastępuje ich maszynami. Tymczasem mieszkańcy zauważają, że „przeprowadzacze” dzieci stoją po dwóch w tych samych miejscach.
To ostatnie tygodnie pracy dla dwudziestu osób w odblaskowych kamizelkach. Nie zarabiali kroci, ale zawsze były to jakieś pieniądze.
- To trudna robota, bo raz jest zimno, a raz upał. Kasa też nawet jak na nasze warunki słaba, ale zawsze to coś - mówi pracująca w centrum kobieta.<!** reklama>
Kierowców też czekają zmiany. Równocześnie ze zmianą sposobu płacenia nadchodzą podwyżki. Kwadrans w centrum będzie kosztował 50 groszy (więcej o 10), a godzina 2 złote (podwyżka o 0,4 zł).
Właściciele aut będą też musieli uważać, gdzie i jak płacić. Bowiem na ulicach podlegających powiatowi 12 parkingowych zostaje.
- Los osób, które dzięki temu mają stałe zatrudnienie, jest ważniejszy niż kalkulacje finansowe. Pobierane przez nich opłaty nigdy nie pokrywały kosztów utrzymania tych miejsc pracy, mimo to dopóki stan finansów pozwoli, będziemy zatrudniać ludzi niż montować parkomaty - wyjaśnia starosta Tadeusz Majewski.
Władze miasta decyzję o montażu urządzeń podjęły dwa miesiące temu. Wtedy okazało się, że do kasy ratusza wpłynie znacznie mniej pieniędzy na tzw. przeciwdziałanie bezrobociu, z którego finansowano pensje dla pobierających opłaty.
Właśnie rozstrzygnięty został przetarg na dostawę i montaż 15 parkomatów. Kosztowały 378 tysięcy zł. W kontekście tego, że ulic zakwalifikowanych do strefy płatnego parkowania jest aż 25 wynika, że kierowcy będą musieli się sporo nachodzić.
- Trzeba się będzie nabiegać, żeby zapłacić, a przecież nikt nie ma czasy, żeby szukać parkomatu - narzeka pan Adam.
- Analizowaliśmy to i myślę, że nie będzie problemu - odpowiada wiceprezydent Ireneusz Stachowiak.
Mieszkańcy są zdziwieni argumentami urzędników o konieczności cięć wśród parkingowych. Zauważają, że też pracujący w pomarańczowych kamizelkach ludzie przeprowadzający dzieci przez ulice przy szkołach, stoją czasem po dwóch na jednej. Tak jest na ul. Najświętszej Marii Panny oraz przy „szóstce”, gdzie jeden jest na al. Kopernika, a drugi na mało ruchliwej Sikorskiego.
- Osoby takie są pracownikami szkół - odpowiada na nasze pytanie w tej sprawie rzeczniczka ratusza Monika Dąbrowska i odsyła nas do dyrektorów podstawówek.