Ilu ich było? Nie wiadomo do dziś, bo po zmianie władzy w naszym kraju liczenie przestało być specjalnością elit i podległych im służb. Kiedyś milicjanci podobno dzielili się na tych, którzy umieli pisać, i na tych, którzy posiedli sztukę czytania. Co do liczenia; szło im to całkiem nieźle, rzecznik stołecznej policji egzamin z rachunków oblał i to na całego. Może to kwestia cyfr, zwanych złowrogo arabskimi, a może zmieniły się pryncypia matematyczno-polityczne. Dziś tym bardziej może to nieco niepokoić, bo przydałby się nam ktoś, kto umie liczyć.
Od momentu wprowadzenia kapitalizmu w Polsce sztuka rachowania powinna zyskiwać, a nie tracić na znaczeniu. Kolokwialnie sprawę ujmując, demonstrujących przeciwników władzy było od cholery, a może i więcej. To zła wiadomość dla PiS-u i superprezesa, który z należytym, jak na konserwatystę przystało, obrzydzeniem podczas KOD-owskiego pochodu czatował akurat z internautami.
Jak wiadomo czatowanie, nagrywanie i aresztowanie to czynności, które do tej pory przynajmniej niektórzy politycy prawicowi opanowali do perfekcji. Legenda głosząca, iż polski pilot poleci nawet na drzwiach od stodoły, jest niczym w porównaniu z umiejętnościami mojego ulubionego ministra Ziobry, bo ten jest w stanie nagrywać za pomocą gwoździa, nawet gdyby ów miał być, jak rzeczony minister błyskotliwie zauważył, bratnalem do trumny Andrzeja Leppera.
Pomijając niezaprzeczalne te i inne umiejętności obozu władzy, kiedy już wydawało się, że sama niechęć do PiS-u nie jest wystarczającym powodem masowego sprzeciwu, okazało się, iż Komitet Obrony Demokracji jest jednak w stanie zmobilizować potężną armię, której żołnierze, bez względu na polityczne barwy, wychodzą na ulice i demonstrują.
Hasła i powody wiecowania oraz maszerowania przestały mieć większe znaczenie. KOD-wicze nie łączą się, na szczęście, dla siebie, wokół jakiegoś politycznego programu, oni po prostu nie lubią Jarosława Kaczyńskiego i jego ludzi, którzy z kolei w swoim marszu i wojnie na różnych frontach nie zauważyli, iż polityczny przeciwnik już stoi za ich plecami.