Funkcjonariuszom, którzy po przeczytaniu tych słów zaczęli przebierać nogami, by ustalić mój adres i wlepić mi mandat za złamanie pandemicznych ograniczeń, uświadamiam: próbę przeprowadziłem w celach dziennikarskich, a więc zawodowych, a nie rekreacyjnych.
Masz informacje? Redakcja Expressu Bydgoskiego czeka na #SYGNAŁ
I jest to najszczersza prawda. Rekreacji podczas jazdy rowerem w maseczce po leśnych, zapiaszczonych podczas suszy pagórkach nie ma żadnej. Po kwadransie pedałowania moja maseczka zaczęła się kleić do twarzy, po kolejnym kwadransie stała się mokra niczym ścierka do mycia podłogi. Nie próbowałem wprawdzie biegać w maseczce, ale domyślam się, że wrażenia byłyby podobne.
Znamienne jest też to, że w niedzielne południe, gdy dokonywałem swej próby, wciąż nie było wiadomo, czy podczas legalnej rekreacji w lasach maseczki będą obowiązkowe. Zapewne wciąż dumali nad tym eksperci na usługach rządu.
