https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mamusiu, gdy będę duży...

Zawiniątka są dwa. Każde ozdobione pszczółkami, kwiatkami. Z ułożonego w rożek materiału wystają dwie główki z uszkami pofałdowanymi jak bibułka.

Zawiniątka są dwa. Każde ozdobione pszczółkami, kwiatkami. Z ułożonego w rożek materiału wystają dwie główki z uszkami pofałdowanymi jak bibułka.

<!** Image 2 align=right alt="Image 150418" sub="Pani Joanna ze swoimi pociechami, Kajetanem - na prawej ręce, i Oliwką na lewej. Dzieci są grzeczne - przynajmniej na razie. Przyszły na świat w szpitalu miejskim w Bydgoszczy Fot. Katarzyna Bogucka">To bliźnięta Kajetan i Oliwka. Między nimi dumna rodzicielka, która już marzy o trzecim maluchu...

Już wiadomo, że dziewczynka rządzi. Jest o wiele bardziej donośna niż spokojniutki brat. - Dwoje dzieci naraz? Nie byłam zszokowana. Wiedziałam o tym duecie już od szóstego tygodnia ciąży - śmieje się pani Joanna, lat 28, po raz pierwszy mama. - W rodzinie od strony dziadka też pojawiły się bliźniaki. Teraz padło na mnie. Większe zaskoczenie sprawił fakt, że mam i chłopca, i dziewczynkę.

Zawsze, gdy są głodne

Dzieci przyszły na świat ciut za wcześnie, ale czują się tak dobrze, że nie jest im potrzebne pielęgniarskie oko w oddalonym od mamy pokoju obserwacji noworodków. Każde z bliźniąt waży prawie tyle, ile dwie torebki cukru. Zaczerwienione, zdziwione i... stale czekające na karmienie. Pokarmu domagają się na szczęście na zmianę, inaczej byłby kłopot. - Kajetan budził mnie raz na dwie godziny, potem co godzinę, by wreszcie zażądać „obiadu” w odstępach dwudziestominutowych! - mówi młoda mama. - Małe dzieci karmi się zawsze, gdy są głodne - podpowiada przysłuchująca się rozmowie mgr Mirosława Ziółkowska, położna oddziałowa ginekologii położnictwa i patologii ciąży z ponad 25-letnim stażem.

Pociechy pani Asi miały urodzić się siłami natury. Plany pokrzyżował Kajetan, który ułożył się w poprzek, zamiast główką w dół.

Dziś cała trójka wychodzi do domu, który czeka „ubrany” w różowo-niebieskie akcenty. Pierwiastka jest spokojna i zadowolona. - Wcześniej obawiałam się, że nie wezmę dzieci na ręce, są przecież takie wiotkie, myślałam, że mogą mi się połamać. Strach skończył się, gdy tylko moje skarby zobaczyłam...

Ojcowska pomoc

Na korytarzu rwetest. W jedną stronę, na specjalnym wózeczku, noworodek jedzie na badania. Zza ściany dobiega kwilenie przerywane uspokajającym głosem mamy. W izbie przyjęć już tłoczno, choć dopiero ranek. Ciężarne z dokumentami w rękach czekają na przyjęcie do szpitala. Oszklony pokój wypoczynkowy (bądź oczekiwań na pomyślne wieści). Dwóch tatusiów nerwowo spogląda na siebie. Pierwszy, barczysty, krótko ostrzyżony chyba nie wytrzymuje napięcia albo się nudzi - przegląda SMS-y. Drugi zapadł się w gazetę. Pojawia się trzeci, bardziej rozmowny. - Syn mi się niedawno urodził, przyjechaliśmy z żoną na kontrolę. Czy ja jeszcze wyglądam na świeżego tatę? A gdzie tam! Jestem tu z moim czwartym dzieckiem - chwali się mężczyzna.

<!** reklama>Mężowie, partnerzy są mile widziani na oddziale. Ich pomoc jest nieodzowna. Nie dość, że wspierają kobietę, to są doskonałymi łącznikami między mamą a personelem. - Wieloletnia praktyka porodów rodzinnych pozwoliła określić typy osobowości naszych panów - mówi Mirosława Ziółkowska. - Są obserwatorzy, są panowie nieco zagubieni, aktywni działacze, ale też obrońcy, którzy zaaferowani wymuszają na nas działania medyczne. - Zróbcie coś! - krzyczą. Co ciekawe, poród dla panów to zdarzenie przełomowe, bynajmniej nie tyle z powodu towarzyszenia żonie. Oni są przejęci samym faktem uczestnictwa w narodzinach dziecka.

W tej chwili żadna kobieta nie rodzi. Trwają porządki. Eleganckie pomieszczenia, nowoczesny sprzęt, a i przyrządy do czyszczenia podłóg nie byle jakie. Można zapomnieć o siermiężnych warunkach sprzed 20 lat. Podobnie wysoki standard obowiązuje w szpitalach im. Biziela i MSWiA - tam także istnieją oddziały położnicze.

Wodny poród

Zaglądamy przez kolejne uchylone drzwi. Jest. Słynna wanna do porodów. - Ma samooczyszczające się dysze, można nią sterować dowolnie, tak, by mama leżała w wygodnej pozycji. Tu regulator temperatury, obok dysze do bąbelków - opisuje cudo Mirosława Ziółkowska. - Czy dzieci rodzące się w wodzie czują się bardziej komfortowo? Chyba coś w tym jest, choć „kąpiel” ma przede wszystkim pomóc kobiecie. Wodne dzieci po wyjęciu z wanny nie płaczą. Są wyraźnie zdziwione.

W brzuchu mamy

W pokoju pooperacyjnym leży pani Mariola ze Śliwic. To prawda, że bliżej miała do szpitala w Tucholi, ale poród ciut się skomplikował. Karetka przywiozła więc jeszcze nienarodzona dzidzię i mamę do Bydgoszczy. Nie bez kozery lekarze mówią, że najlepszy transport jest w brzuchu mamy. - Mikołajek jest wcześniakiem, dlatego w tej chwili jest pod ścisłą obserwacją, a nie ze mną - mówi cichym głosem kobieta, która po znieczuleniu podpajęczynówkowym do cesarskiego cięcia, wciąż jest unieruchomiona od pasa w dół. Palcem od nogi nie może ruszyć. - W domu czeka na braciszka 9-letni Krystian. Synek jest podekscytowany, na pewno nie będzie zazdrosny - uśmiecha się pani Mariola.

Orientalna muzyka dla malucha

Klatka schodowa. Hałas niemiłosierny, którego, na szczęście, nie słychać na oddziale. Trwa remont windy. To kolejny etap modernizacji odcinka położniczo-noworodkowego, będącego częścią oddziału ginekologii, położnictwa i patologii ciąży w „miejskim”. Już teraz sale narodzin, sale poporodowe i korytarze wyglądają wspaniale. Która przyszła mama nie wierzy, niech odwiedzi szpital osobiście. Wiele uwierzyło. W zeszłym roku pod tym adresem na świat przyszło ponad trzy tysiące dzieci!

Kameralne pokoje - każdy z łazienką. Piłki, maty do ćwiczeń, łóżka niemalże czytające w myślach rodzących. Oko cieszą nawet LED-owe lampki na styku ściany i podłogi, które na korytarzu włącza się nocą. Zestresowani mogą tu zrobić cokolwiek, byle tylko się rozluźnić. Pewna para przyniosła do pokoju nagrania z hinduską muzyką relaksacyjną. Dopuszczalne są także kadzidełka.

Poród nie boli

Dwudziestotrzyletnia pani Katarzyna nie korzystała z żadnych udogodnień. Drobna blondyneczka zaskoczyła wszystkich tekstem, że poród nie boli. - Tyle się nasłuchałam, że to taki koszmar... Od tych straszliwych opowieści robiło mi się słabo - wspomina mama Mikołaja. - Owszem, dawały mi się we znaki bóle krzyżowe, ból pleców był makabryczny. Sam poród to jednak pestka. A jak już zobaczyłam mojego syneczka... Był taki malutki, ważył zaledwie 2700 gramów. Kruszynkę bałam się brać na ręce... Nie odważyłam się nawet synka wykąpać, więc po raz pierwszy zrobiła to teściowa. Teraz niczego się nie boję. Marzę o tym, by Mikołaj zdrowo rósł. Za jakiś czas, gdy nasze życie się ustabilizuję, gdy uda mi się znaleźć pracę - skończyłam technikum ekonomiczne - może pomyślimy z mężem o rodzeństwie dla synka...

Dla mamy i dziecka

  • To kobieta wybiera lekarza, szpital, pozycję porodową - o ile jest możliwa dowolność w tej materii. Jest dziewięć miesięcy na odwiedzenie oddziałów, na rozmowy z położnymi, lekarzami i kobietami, które rodziły w danej placówce. Intymne sale z łazienkami, przyrządy do ćwiczeń, możliwość rodzenia z osobą towarzyszącą, rodzenia w wodzie, skorzystania ze znieczulenia, stały kontakt z nowo narodzonym dzieckiem, dostęp do nowoczesnego sprzętu monitorującego stan dziecka, przyjazny personel - wszystko bezpłatnie. To atuty nowoczesnych oddziałów położniczych.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski