https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

In vitro rodziło się w bólach

Kasia. Tak ma na imię 14-letnia dziś dziewczynka, która jako pierwsza w naszym regionie przyszła na świat dzięki zapłodnieniu poza organizmem matki. Rozwija się świetnie, a lekarze mówią, że takich Kaś urodziło się u nas już wiele.

Kasia. Tak ma na imię 14-letnia dziś dziewczynka, która jako pierwsza w naszym regionie przyszła na świat dzięki zapłodnieniu poza organizmem matki. Rozwija się świetnie, a lekarze mówią, że takich Kaś urodziło się u nas już wiele.

<!** Image 2 align=right alt="Image 125865" sub="Prof. Wiesław Szymański z pierwszymi bliźniętami, które przyszły na świat w bydgoskiej klinice dzięki zapłodnieniu in vitro / Fot. Wojciech Wieszok, archiwum kliniki">Wtedy, w 1995 roku mówiło się, że zespół bydgoskich specjalistów pod kierunkiem profesora Wiesława Szymańskiego dokonał rzeczy niemożliwych. Po prawie trzech latach prób, wreszcie ciąża zakończona sukcesem.

Półtora miliona bezpłodnych par

9 sierpnia. Klinika Położnictwa, Chorób Kobiecych i Ginekologii Onkologicznej bydgoskiego szpitala im. Biziela.

- Pacjentka miała 34 lata, była leczona przez kilka, prawie 10 lat z powodu niepłodności - wspomina w telegraficznym skrócie prof. dr. hab. Wiesław Szymański. - Połączenie poza ustrojem kobiety komórki jajowej z plemnikiem, udana implantacja zarodka do jamy macicy, dobry przebieg ciąży i wreszcie szczęśliwe rozwiązanie. Urodziła się zdrowa dziewczynka, ważąca 3700 gramów. Do tego wydarzenia przygotowywaliśmy się intensywnie przez dwa lata. To był ogromny sukces naszej kliniki. Byliśmy trzecim ośrodkiem w Polsce po Białymstoku i Bytomiu, dodam, że jedynym, który wprowadził techniki wspomaganego rozrodu bez pomocy finansowej z Ministerstwa Zdrowia.

<!** reklama>Oprócz profesora, nad zarodkami pochylali się wtedy doktorzy: Marek Grabiec, Grzegorz Ludwikowski, Zbigniew Wasilewski, Rafał Adamczak, Zbigniew Sobociński, mgr Jolanta Jendryczka. Zespół Leczenia Niepłodności opiekował się 28 pacjentkami. Niestety, mimo pozytywnych zapłodnień, wciąż nie dochodziło do implantacji zarodka. Dopiero 29. transfer okazał się szczęśliwy dla mieszkanki byłego województwa gdańskiego.

Kasia przyszła na świat w 40. tygodniu ciąży w wyniku cesarskiego cięcia. Dziewczynka otrzymała maksymalną liczbę punktów w skali określającej stan zdrowia noworodka. Przy porodzie „kibicowała” jej przyszła mama bliźniąt z in vitro, 31-latka, która otwierała listę kilkudziesięciu kobiet marzących o własnym dziecku.

W tym czasie w Polsce żyło już kilkaset dzieci takich jak Kasia, a na świecie grubo ponad kilkadziesiąt, o ile nie kilkaset tysięcy. Córka szczęśliwych rodziców rozwijała i rozwija się świetnie, podobnie jak pierwsze „dziecko z probówki” (rocznik 1987) z kliniki białostockiej profesora Mariana Szamatowicza.

Początki wprowadzania procedury in vitro w Bydgoszczy nie były łatwe, także z powodów ekonomicznych. - Wiele zawdzięczamy sponsorom. Za uzyskane od nich pieniądze kupowaliśmy aparaturę, niezbędny sprzęt medyczny. W zamian oferowaliśmy badania specjalistyczne kobiet w zakładach pracy - wspomina profesor.

Szacuje się, że w Polsce żyje nawet półtora miliona bezpłodnych par. Wielu nie stać na zabieg, który nie zawsze za pierwszym razem kończy się ciążą, a potem porodem. W 1995 roku pacjentki płaciły za przygotowanie i wykonanie zabiegu 2 mln złotych na rzecz szpitala i 8 mln za leki. W tym samym czasie na Zachodzie koszty te były znacznie mniejsze. Dziś za przystąpienie do programu w Polsce płaci się od około 5 tys. złotych.

- A przecież niepłodność jest chorobą społeczną. To mit, że państwa nie stać na leczenie, bo zbyt dużo pacjentów oczekuje refundacji - prof. Wiesław Szymański nie ma co do tego żadnych wątpliwości. - W Niemczech i w USA cena terapii to zaledwie 0,1 - 0,3 proc. kosztów przeznaczonych na ochronę zdrowia. W Polsce byłoby to 0,4 - 4 zł na rok na jednego ubezpieczonego. Tymczasem społeczeństwo płaci za leczenia chorób „na żądanie” - raka i chorób serca u palaczy tytoniu, AIDS u ludzi uzależnionych od narkotyków, chorób wątroby u alkoholików. Dlaczego u osób z niezamierzoną bezdzietnością nie finansuje się kosztów procedur, które dają szansę na przeżycie radości macierzyństwa i ojcostwa?

Kto popiera, a kto nie

Niepłodność, zdaniem prof. Szymańskiego, powinna być jednak rozpatrywana nie tylko w kategoriach medycznych i ekonomicznych, ale również socjalnych, etycznych, wreszcie politycznych.

- Stosowanie wspomaganego rozrodu popierają wyznawcy judaizmu, islamu, buddyzmu, Kościoły prawosławne i protestanckie, tylko nie Kościół rzymskokatolicki. Wynika to z doktrynalnego podejścia do tych metod, choć postawa katolików jest, jak wiemy, zróżnicowana.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski