https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mama we Włoszech, tata w Irlandii

Andrzej Pudrzyński
Rozwody, rozbicie więzi rodzinnych, a nawet przypadki bigamii, to ciemna strona zagranicznych wyjazdów za chlebem. I nic nie wskakuje na to, żeby miało być lepiej.

Rozwody, rozbicie więzi rodzinnych, a nawet przypadki bigamii, to ciemna strona zagranicznych wyjazdów za chlebem. I nic nie wskakuje na to, żeby miało być lepiej.

<!** Image 2 align=right alt="Image 34972" sub="Lucyna Kieloch z Fletnowa samotnie wychowuje syna. Do Włoch już nie pojedzie, ale wybiera się znowu do Anglii">Kiedy mówi się o skutkach emigracji, najczęściej podnosi się problem braku fachowców, którzy wyjechali za granicę w poszukiwaniu lepszych zarobków. Jednak księża i pracownicy opieki społecznej obserwują także negatywny wpływ, jaki emigracja wywiera na tradycyjny model rodziny.

Nie czekał na sąd

- W społecznościach wiejskich rzadziej dochodzi do zdrad małżeńskich niż w dużych miastach - mówi pracownica jednego z ośrodków pomocy społecznej w powiecie świeckim. - Jednak w ciągu ostatnich dwóch lat, za sprawą emigracji, coraz bardziej nasila się zjawisko osłabiania więzi rodzinnych. Niedawno zetknęłam się z przypadkiem mężczyzny, który wyjechał półtora roku temu do Wielkiej Brytanii. Zostawił tutaj żonę i syna. Postanowił się z nią rozwieść. Ale zanim sąd orzekł rozwód, ożenił się po raz drugi, popełniając bigamię - dodaje nasza rozmówczyni.

<!** reklama left>Ksiądz Franciszek Kamecki, proboszcz parafii w Grucznie, nie dziwi się młodym ludziom, że szukają szansy na poprawę losu za granicą.

- Trudno się dziwić, że osoba, która ma 20 czy 30 lat i jest bezrobotna albo zarabia marne grosze, decyduje się na wyjazd. Każdy chce godnie żyć - mówi.

Ksiądz Kamecki dostrzega jednak negatywne skutki masowych wyjazdów za chlebem.

Ciemna strona raju

- W niektórych przypadkach rozluźniają się więzi rodzinne, rozbijają małżeństwa. Patrzę na to z coraz większym niepokojem - nie ukrywa ksiądz.

Dochodzi nawet do takich wynaturzeń jak niedawno w Łaszewie koło Pruszcza. Mieszkaniec wsi został oskarżony o gwałt na swojej 14-letniej córce. Stało się to pod nieobecność matki, która dwa lata temu wyjechała do Włoch. Bywa, że dzieci przez rok nie widzą swoich rodziców, bo oboje wyjechali do Irlandii czy Wielkiej Brytanii, a ich wychowują dziadkowie.

- Wiem, co to znaczy ból rozstania, bo sama byłam przez cztery miesiące we Włoszech, a w kraju zostawiłam kilkuletniego synka - opowiada Lucyna Kieloch z Fletnowa.

O jej dramatycznych przeżyciach w tym kraju pisaliśmy w piątkowym „Expressie”. Kobieta nie zamierza jednak zrezygnować z pracy za granicą. Szerokim łukiem będzie jedynie omijać Włochy.

- Tam nie szanuje się zupełnie pracowników z Polski - tłumaczy. - Nie mogę jednak być przez całe życie na utrzymaniu rodziców, a tutaj pracy nie znajdę. Niedawno wróciłam z Anglii. Było tam zupełnie inaczej niż we Włoszech. Dobre wynagrodzenie, legalna praca, wygodne warunki zakwaterowania. Przez dwa miesiące zarobiłam tam tyle, co tutaj przez rok. W przyszłym roku znowu chcę jechać. Z czegoś przecież muszę utrzymać siebie i syna - dodaje.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski