Dwoje młodych ludzi z Grudziądza zakończyło męczarnię królika, który z obrażeniami trafił pod opiekę weterynarza. Chłopakowi, który znęcał się nad zwierzęciem, grożą trzy lat więzienia.
<!** Image 2 align=none alt="Image 167164" sub="Maltretowany królik przechodzi rekonwalescencję po przebytej operacji. W lecznicy ma przyjaciół nie tylko wśród ludzi, ale także wśród zwierząt. Na zdjęciu z weterynarzem Piotrem Ciszewskim / Fot. Anita Etter">W ubiegły piątek pan Krzysztof i pani Iza zobaczyli, jak jakiś chłopak uderza królikiem o ziemię.
- Chodził z tym królikiem i go maltretował, ale jak rzucił nim o ziemię, to podszedłem do niego i dałem mu w pysk - mówi pan Krzysztof, który ze swoją znajomą Izą, odebrał rannego królika oprawcy. - Królik miał złamaną nogę i był bardzo przestraszony.
Wojciech K. mieszka wraz z ojcem i bratem w jednym pokoju w starej, zaniedbanej kamienicy przy ul. Laskowickiej w Grudziądzu. Na klatce schodowej jest ciemno. Dzwonek nie działa. Zza drzwi, dziurawych od licznych kopnięć, słychać głośną muzykę. Jest nazwisko, ale trzeba mocno walić pięścią, by w końcu ktoś zechciał otworzyć. - Przewróciłem się z tym królikiem. Nic więcej nie powiem - mówi Wojciech K. i ucina rozmowę.
<!** reklama>
Za to sąsiadka ma więcej do powiedzenia w tej sprawie.
- Dostał tego królika od ciotki czy od kolegi - mówi Lidia, która z rodziną K. ma wspólny przedpokój. - Widziałam jak nosił tego zwierzaka trzymając go za sierść. On lubi sobie wypić i tego dnia też był podpity. Wciąż mówił: „Po co mi ten królik”. Rzucił nim o ścianę.
Królik od piątku przebywa w lecznicy weterynaryjnej. - Zwierzę ma poskładaną prawą tylną kończynę, która będzie przez jakiś czas w gipsie. Jest na lekach przeciwbólowych. Jego życiu już nic nie zagraża - mówi Piotr Ciszewski, weterynarz.
Kilkumiesięczny królik miał wiele szczęścia, bo gdyby nie przypadek, być może dziś martwy leżałby gdzieś na śmietniku. W lecznicy zapomina o stresie i nawet zaprzyjaźnił sie z tamtejszymi kotami. Ma także szansę na nowego opiekuna.
- Uratowałem mu życie, więc myślę, że teraz muszę go wziąć, gdy wyzdrowieje - mówi pan Krzysztof. - Miałem już kiedyś królika, który żył siedem lat, więc wiem, jak się opiekować takim zwierzęciem.
Na razie jednak zwierzę musi zostać w lecznicy, bo jest wciąż dowodem w sprawie. Sprawca czynu nie był jeszcze przesłuchiwany, ale zgodnie z kodeksem grozi mu do trzech lat pozbawienia wolności.(ae)