W każdym razie dziś spoza newsów o koronawirusie coraz mniej widać, nawet prezydencki bój jakoś skarlał. Koronawirus przykrył nam też nasze cuda narodowe, a mamy takie, i to na miarę kosmiczną. Taki pan Jacek Kurski na przykład, król TVP, to talent na miarę pana Zuckerberga albo Kopernika. Czego by nie zmalował, to zawsze spadnie na cztery łapy. A nawet sześć, bo pewnie ma ze dwie zapasowe.
Cóż, jeszcze chwilę temu wydawało się, że pan prezydent i pan premier w końcu się pana Jacka pozbyli, a przyjaciele z obozu własnego osikowym kołem go właśnie przebijają. A tu proszę, zyg, zyg marcheweczka i wirtuoz Kurski znowu ograł pana Dudę, jak nie przymierzając pan Messi trampkarza polskiego. Pan Jacek niby już prezesem nie jest, ale został doradcą zarządu, który to zarząd wyczyścił zresztą z namiestnicy pana prezydenta. I ba, jeszcze mógłby otrzymać parę setek tysięcy odprawy, tyle, że się zrzekł. I co? I ci wielcy menagos z USA, to przy panu Jacku małe graczyki są.
I jasne, zaraz się znajdą miłośnicy rzucania kamieniami, co to biznesowy talent prezesa stulecia kwestionować będą. Że co prawda oglądalność TVP jest, ale kupiona za tak ciężką kasę, że trudno sobie wyobrazić, by nawet ostatnia menadżerska łamaga sukcesu nie odniosła. Ot, choćby te sportowe perełki za cenę każdą i do krwi ostatniej. Ale kto innym bronił kasę szarpać, w imię miłości do Polski i TVP? No może szkoda tylko, że to nasza kasa - pani, pana, i moja też.
I proszę, następny kamulec - że takiej propagandy to ludowi nie wciskano nigdy. I tu zawsze znajdą się marudy biadolące, że telewizja publiczna zawsze partyjna była. Może i była, ale czy to w czasach „pampersów”, czy platformersów, nikt nie szedł aż tak na wyrwę. Prezes, jak prawdziwy wizjoner, nowy, mocny trend tu wytyczył.
I tylko boli to dziś troszkę. Bo w czasach zarazy naprawdę przydałoby się nam medium, na które płacimy ciężką kasę, ale któremu ufamy naprawdę. A nie takie, na które tylko płacimy.
