W poniedziałek policja zatrzymała pijanego laryngologa wypisującego recepty. Innym razem lekarka obrażała pacjentkę podczas wizyty domowej. Co się dzieje z naszą służbą zdrowia?
<!** Image 2 align=right alt="Image 39131" sub="Jak w każdym z podobnych przypadków, jeden pijany pracownik może znacznie nadszarpnąć reputację całej załogi szpitala">44-letni Tomasz K. przyjmował pacjentów i wypisywał recepty w przychodni laryngologicznej „Nowego Szpitala” w Świeciu. Gdy jego gabinet odwiedzili w poniedziałek o 16.30 zaalarmowani przez jednego z pacjentów policjanci, na miejscu wyczuli woń alkoholu.
- Po badaniu okazało się, że lekarz miał ponad 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu - mówi sierżant Marek Rydzewski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Świeciu.
Miał dobrą opinię
Dyrekcja szpitala była w szoku, gdy dowiedziała się o sprawie z mediów.
- Ten lekarz jest specjalistą z Bydgoszczy. Pracuje u nas od lutego 2005 roku. Jak dotąd nie było na niego żadnych skarg - mówi Marcin Szulwiński, dyrektor „Nowego Szpitala” w Świeciu.
<!** reklama left>Dyrektor twierdzi przy tym stanowczo, że jeśli zarzuty się potwierdzą, to laryngolog straci pracę.
- Oczywiście w takim wypadku będziemy musieli się z nim pożegnać. Jeszcze przed tym zdarzeniem kontaktowaliśmy się z dwoma innym laryngologami, lecz nie doszło do podpisania z nimi kontraktów, gdyż mieli zbyt wygórowane żądania. Teraz pewnie trzeba będzie jakoś wypełnić powstałą lukę i powrócić do rozmów - dodaje dyrektor lecznicy.
Obrażała pacjentkę
Marcin Szulwiński już na początku pracy w świeckim szpitalu miał sygnały, że co niektórym lekarzom zdarza się nadużywać alkoholu.
- Jestem na tym punkcie szczególnie przeczulony, dlatego pierwszą inwestycją, którą przeprowadziliśmy po powstaniu „Nowego Szpitala”, był zakup alkomatu - przyznaje dyrektor.
Wieść o zakupie tego urządzenia świadomie była rozgłoszona wśród pracowników, by wywołać „zdrowy element zastraszenia”. Jak się okazało... tylko do czasu.
Niedawno otrzymaliśmy również sygnał od jednej z Czytelniczek, która skarżyła się na lekarkę z pogotowia ratunkowego.
- Miałam duszności i bardzo źle się czułam, więc wezwałam w nocy karetkę. Pani doktor w opryskliwym tonie powiedziała mi, że to nie jest taksówka i że mogą mnie wziąć na szybkie badania, ale z powrotem mam już wrócić pieszo - żali się mieszkanka ulicy Wojska Polskiego w Świeciu. - Pani doktor dała mi jakieś lekarstwa i odjechała. Nie przechodziło, więc ponownie zadzwoniłam i znowu mi się oberwało od tej samej pani. W końcu odwieźli mnie do domu, ale ile się przy tym nasłuchałam... - dodaje kobieta.
- Podobne skargi zdarzają się w każdym zakładzie pracy - komentuje Michał Roślewski, dyrektor operacyjny „Nowego Szpitala”. - Gdy zarzuty okażą się słuszne, kończy się na naganie albo wpisie do akt. Rozumiem, że pracownik może mieć gorszy dzień, ale szpital nie jest miejscem do tego, żeby to pokazywać. Zapewniam, że staramy się podnosić jakość usług, nie tylko pod względem zatrudniania specjalistów, ale również dbania o zwykłą kulturę pracy - dodaje Michał Roślewski.