Pierwsze były Islandki. Udało się im sparaliżować kraj 24 października 1975 roku. Pracę przerwało wówczas 90 proc. kobiet. Gospodynie domowe przestały gotować, sprzątać i zajmować się dziećmi. Przez Reykjavik przemaszerowało ponad 20 tys. kobiet. Szły po równość i sprawiedliwe płace. Gdy one szły, zakłady pracy stały. Pojawili się w nich jedynie zdesperowani mężczyźni z daniami do odgrzania w pudełkach i z dziećmi.
Janda dała impuls
Do tego protestu odwołała się niedawno na Facebooku Krystyna Janda. Zaproponowała, by Polki powtórzyły tamten happening w związku z sejmową przepychanką o nowe przepisy aborcyjne. Przypomnijmy, że Sejm odrzucił liberalny projekt komitetu „Ratujmy kobiety”, a skierował do dalszych prac w komisjach projekt Fundacji Pro - prawo do życia: „Stop aborcji”. Do wtorku około 50 tysięcy użytkowników Facebooka zgłosiło chęć protestu. W tym gronie jest wiele osób z naszego regionu.
Nie wszystkie deklarują „porzucenie” pracy, ale większość chce być na manifestacjach. - Cały ten weekend będzie czarny - mówi Danuta Matusik związana ze „Sterem na demokrację”. Pani Danuta uczestniczyła w spotkaniach organizacyjnych. - Spotykamy się w poniedziałek około 15.00, na Placu Teatralnym i będziemy do 17.00 chodzić w tę i z powrotem po ulicy Mostowej- zapowiada działaczka.
Jedną z form protestu ma być być wzięcie w firmach wolnego dnia na żądanie. Pani Danuty ta opcja raczej nie dotyczy, bo prowadzi działalność gospodarczą, więc sama sobie jest szefem, ale ma nadzieję, że jej pracownice w poniedziałek nie stawią się w pracy. Sprawdziliśmy, jak będzie w Urzędzie Miasta i w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. Biziela.
- Na razie nasze kadry nie mają żadnych informacji na temat wzmożonego ruchu w jednodniowych urlopach, ale to może się jeszcze zmienić dziś albo dopiero w poniedziałek rano - zaznaczyła Kamila Wiecińska, rzeczniczka prasowa szpitala im. Biziela w Bydgoszczy. Jaki będzie stan kadrowy w ratuszu?
Dziś nie sposób tego przewidzieć, ale wiadomo, że urząd protestujące osoby popiera.
- Nie stawiamy przeszkód paniom chcącym wziąć udział w proteście - mówi Anna Strzelczyk-Frydrych z Biura Obsługi Mediów i Komunikacji Społecznej UM Bydgoszcz.
- Te pracownice urzędu, które złożą wniosek o urlop w tym dniu, na pewno go otrzymają. Panie wiceprezydent Waszkiewicz i Wasiak będą tego dnia w pracy, ponieważ mają już wcześniej zaplanowano spotkania i inne obowiązki służbowe. Jednak obie solidaryzują się z tymi kobietami, które wezmą czynny udział w akcji.
To nie wydmuszka!
Wiceprezydent Anna Mackiewicz także włącza się w protest. W poniedziałek pracuje, ale później będzie na Starym Mieście. Prywatnie kontaktowała się z organizatorkami ogólnopolskiego strajku i wspólnie z nimi ustalała, że bydgoski czarny protest odbędzie się 3 października.
- Nie ma lidera, nie liczy się przynależność do grup, ale wspólna idea. Podzieliłyśmy manifestację na dwie części, ta pierwsza (zbiórka o godz. 14 na Placu Teatralnym) odbywać się ma w milczeniu, druga, około 17.00 na Starym Rynku stanie się głośną pikietą. To nie jest sprawa jednego ruchu politycznego, ale społeczna. To nie jest temat sztucznie rozdmuchiwany, żeby ktoś mógł zbić na nim kapitał polityczny czy załatwić jakieś interesy. Co ważne, temat dotyczy nie tylko kobiet, ale i mężczyzn - mówi.
