Pani Katarzyna pracuje w jednym z bydgoskich urzędów. Jest mamą trójki dzieci. Najmłodsze uczęszcza do przedszkola.
- Ten tydzień to była prawdziwa gimnastyka, by zorganizować opiekę dla dzieci - mówi. - W poniedziałek syn licealista zajął się siostrami, ale w kolejnych dniach już nie mógł, bo miał naukę przez internet i sporo lekcji do odrobienia. Przez dwa dni wymienialiśmy się z mężem, bo ja rano do pracy, a on na popołudniową zmianę. Wzięłam też dzień opieki, a w piątek to chyba będę pracować zdalnie. Do dziadków dzieci nie damy, bo dla nich koronawirus to największe zagrożenie. Jak będzie dalej? Nie wiem.
W bydgoskich szpitalach zwłaszcza teraz każda para rąk do pracy jest na wagę złota. W "dziecięcym" na razie nie ma w pracy kilku pielęgniarek.
- To pojedyncze osoby, więc ich nieobecność na razie nie jest tak mocno odczuwana - zapewnia dr nauk med. Danuta Kurylak, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy.
To pojedyncze osoby, więc ich nieobecność na razie nie jest tak mocno odczuwana
Podobnie jest w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. Biziela. - U nas z opieki nad dziećmi skorzystało około 2-3 procent pielęgniarek, laborantek, czy lekarek - mówi Kamila Wiecińska, rzeczniczka lecznicy. - Nie dezorganizuje to pracy. Przyjęcia planowe i wizyty w poradniach specjalistycznych i tak są odwołane. Przyjmujemy tylko pacjentów w stanach bezpośredniego zagrożenia życia, urazów, kobiety ciężarne, pacjentów onkologicznych i leczonych w ramach programów lekowych.
W bydgoskim ratuszu na opiece przewidzianej ustawą jest obecnie 147 osób. Tymczasem do naszej redakcji dotarł mail od Czytelnika, który skarży się, że pracownicy Urzędu Miasta są masowo zaganiani do pracy za biurkiem, choć jest sporo wydziałów, które mogły z łatwością pracować zdalnie. - Argument: "bo urząd nie może być zamknięty przez miesiąc"... Dlaczego naraża się urzędników, ich rodziny na niebezpieczeństwo? - pyta nasz Czytelnik.
Marta Stachowiak tak odpowiada na zarzuty: - W ratuszu pracuje w sumie ponad 1000 pracowników, w różnych wydziałach. Ci, którzy mają dzieci do lat 8, są na opiece przewidzianej w specustawie koronawirusowej. Pozostali w zależności od specyfiki pracy, pracują zdalnie, bądź na miejscu, w urzędzi,e przy zachowaniu niezbędnych środków bezpieczeństwa. Specyfika pracy niektórych wydziałów nie pozwala na pracę zdalną. Tam gdzie to tylko możliwe, pracownicy są oddelegowywani do niej. Przypominam też, że urząd musi pracować, by mieszkańcy otrzymywali bez opóźnień, m.in. świadczenia.
W sklepach wielkopowierzchniowych też niektóre kasjerki wzięły opiekę na dzieci. Biedronka przechodzi np. na pracę rotacyjną w sklepach.
- Pracownicy zostaną podzieleni na dwie grupy, które w cyklu tygodniowym będą na zmianę wykonywać pracę w sklepie albo pozostaną w domu. Takie rozwiązanie ma na celu zapewnienia większego bezpieczeństwa pracowników - informuje biuro prasowe sieci. - Wprowadzamy także możliwość zwolnienia z obowiązku świadczenia pracy dla zatrudnionych, którzy ukończyli 60 lat. Pracownikom tym pensje będą wypłacane w normalnym wymiarze.
Biedronka zapowiada też, że skróci godziny pracy sklepów w całym kraju - placówki będą otwarte dla klientów od godz. 8-20. Zmiany mają być wdrożone indywidualnie w każdej placówce, nie później niż do 23. marca.
