Chodzili do jednej szkoły. On się w niej podkochiwał. Justyna miała już chłopaka, ale czasem zgadzała się na wspólne spacery z Marcinem N., który powiedział po wszystkim, że opętał go demon.
<!** Image 3 align=none alt="Image 182925" sub="Marcin N. udusił swoją koleżankę, a jej ciało schował w wagonie kolejowym na bocznicy / Fot. Tymon Markowski">Kiedy wczoraj prowadzono go w kajdankach sądowym korytarzem, zaskoczył wszystkich, bo na widok telewizyjnych kamer i błyskających fleszów zaczął się lekko uśmiechać.
Ale śledczy są pewni, że chłopak jest poczytalny. Przeszedł bowiem badania psychiatryczne, choć trwały one dłużej niż zwykle, a to właśnie z powodu niecodziennych wyjaśnień.
- Stwierdził , że to nie on kierował swoimi poczynaniami, ale demon. Zajmowałem się już kilkunastoma zabójstwami, ale takie wyjaśnienie słyszę po raz pierwszy - mówi prokurator Andrzej Nowak.
<!** reklama>Czy chłopak będzie podtrzymywał tę tezę, tego raczej się nie dowiemy. Sąd po odczytaniu aktu oskarżenia utajnił proces. - Ze względu na pokrzywdzoną, jej rodziców i rodzinę - wyjaśnia sędzia Mieczysław Oliwa.
Już pod nieobecność mediów wyjaśnienia składała zapłakana matka Marcina N., oraz wielu innych świadków. On sam zeznawać nie chciał. - Będę odpowiadał tylko na pytania obrońcy - stwierdził krótko ostrzyżony oskarżony, który w chwili aresztowania miał długie, sięgające ramion włosy. Interesował się ezoteryką i już wcześniej sprawiał problemy. Jeszcze w gimnazjum na lekcję religii przyszedł z siekierą.
Później nastolatek z podgniewkowskich Wierzbiczan zaczął chodzić do szkoły gastronomicznej w Inowrocławiu. Tam poznał o rok młodszą Justynę, która mieszkała pod Kruszwicą. Znajomi oceniali, że się w niej podkochiwał. Często zapraszał ją na spacery, odprowadzał na autobus, robił jej wiele zdjęć. - Mając za towarzysza mnie z odrobinką szaleństwa w sobie, możesz się spodziewać wszystkiego - opisywał na fotoblogu, pewnie sam nie podejrzewając, jak wiele jest w nim tego szaleństwa.
Justyna miała jednak od kilku lat chłopaka, studenta, więc jego zaloty najprawdopodobniej feralnego dnia odrzuciła. - Mówi się o odrzuconej miłości, a ja mam pewność, że w jakimś stopniu on to wszystko planował. Tego dnia wysyłał jej natarczywe SMS-y. Mogło dojść do definitywnej odmowy, że „nie będę z tobą” - zastanawia się prokurator Andrzej Nowak.
Kilka dni po osiemnastce dziewczyny, pod koniec marca tego roku, zabrał ją na spacer do Solanek, popularnego celu wypraw nastolatków. Ostatnia wiadomość Justyny do kolegi brzmiała: „Jesteśmy na torach”. Później już się nie odzywała...
Marcin N. udusił ją rękoma i ramiączkiem stanika. Ciało schował w wagonie kolejowym na bocznicy przy parku. Jeszcze tego samego dnia zgłosił się na policję za namową brata i przyznał do winy. Jeśli proces będzie przebiegał bez zakłóceń, wyrok poznamy wiosną.