W bydgoskim sądzie rozpoczął się dziś proces nastolatka spod Gniewkowa, który udusił w inowrocławskim parku solankowym swoją koleżankę ze szkoły. Tragedia zbulwersowała cały region.
<!** Image 2 align=middle alt="Image 182905" >
Marcin był o rok starszy od pochodzącej spod Kruszwicy Justyny. Znajomi mówili, że się w niej podkochiwał. Feralnego dnia pod koniec marca tego roku zaprosił dziewczynę na spacer do Solanek. Wrócił z niego już sam.
Udusił ją, a zwłoki ukrył w wagonie kolejowym. Do przyznania się do zbrodni namówił go brat i jeszcze tego samego dnia wieczorem pojawił się w komendzie inowrocławskiej policji.
Dziś, kiedy krótko ostrzyżony (wcześniej miał długie do ramion włosy) chłopak był wprowadzany do sądowej sali przez funkcjonariuszy, uśmiechnął się na widok błysku fleszy i widoku kamer. Zachowanie zaskakujące, ale to i tak mało w porównaniu z tym, o czym napisaliśmy jako pierwsi kilka miesięcy temu.
- Stwierdził, że to nie on kierował swoimi poczynaniami, ale demon. Zajmowałem się już kilkunastoma zabójstwami, ale takie wyjaśnienie słyszę po raz pierwszy – mówi "Expressowi" prokurator Andrzej Nowak.
Te słowa sprawiły, że zabójca był dłużej niż zwykle badany psychiatrycznie w Szczecinie. Jednak biegli stwierdzili, że jest poczytalny. W trakcie procesu pewnie będzie jednak nie raz poruszana problematyka ezoteryki.
Jaka była więc przyczyna? Najprawdopodobniej zawód miłosny. Przecież Marcin zapraszał często Justynę na spacery, odprowadzał na autobus, robił jej wiele zdjęć. - Mówi się o odrzuconej miłości, a ja mam pewność, że w jakimś stopniu on to wszystko planował - przyznaje prokurator Andrzej Nowak.
Temida utajniła dziś proces na wniosek obrońcy Piotra Ochocińskiego, do którego przychyliła się prokuratura. - Opis zdarzenia jest niesamowicie drastyczny. Nikt z bliskich nie chciałby, aby tego słuchano - wyjaśnia adwokat.
Sędzia Mieczysław Oliwa podejmując decyzję o tzw. wyłączeniu jawności zaznaczył jednak, że czyni to zwłaszcza ze względu na dobro rodziny dziewczyny.
Tragedią była zresztą poruszona cała Kruszwica. Kilka dni po śmierci nastolatki ulicami miasta przeszedł marsz milczenia.
Marcinowi N. grozi nawet dożywocie. Prokurator Andrzej Nowak w rozmowie z nami nie chciał jeszcze powiedzieć, o jaką karę będzie wnioskował. Przekonamy się o tym zapewne wiosną przyszłego roku.
Więcej w jutrzejszym wydaniu "Expressu" oraz piątkowym dodatku kruszwickim.