Sprawa dotyczy dostawy 36 tramwajów do stolicy Małopolski. Składy miały być dostarczone do końca 2015 roku. Bydgoski producent zdążył z tym na ostatnią chwilę, co pozwoliło MPK w Krakowie utrzymać dofinansowanie z UE.
Mimo to, kara została naliczona. Powodem miało być niedotrzymanie terminów ze strony PESA.
Grzywna, jaką zapłacić ma bydgoska firma to 26 mln zł, co dla PESA może być gwoździem do trumny. Jeśli bydgoska firma nie zapłaci, krakowski przewoźnik zapowiada kroki prawne w celu wyegzekwowania kwoty.
Maciej Grześkowiak z PESA, zaznacza, że firma z problemem opóźnień została sama.
Bydgoska Pesa przez kilka miesięcy czekała na podpisanie umowy. Unijne pieniądze przesuwano bowiem z budowy torowiska na zakup taboru.
- Zdecydowaliśmy się, podjęliśmy ryzyko chociaż mogliśmy tego nie robić - mówi Maciej Grześkowiak. - Kiedy skończyliśmy, wszyscy odtrąbili sukces, bo uratowaliśmy unijne pieniądze. Dziś nas się nas obwinia. Ciągle mam nadzieję, że uda się nam porozumieć.
Sprawa, zapewne, trafi do sądu. Jak uważa Maciej Grześkowiak, zapłacenie kary spowolni dalszy rozwój bydgoskiej firmy ale, na szczęście, nie doprowadzi jej do bankructwa.
