- Obawiam się o moje piszczele - mówi przed czwartkowym etapem Justyna Kowalczyk. Początek rywalizacji o godz. 15.15, transmisje w Eurosporcie i TVP 2.
Po trzech z siedmiu etapów Tour de Ski na czele klasyfikacji generalnej znajduje się Justyna Kowalczyk. Polka o 50 sekund wyprzedza Therese Johaug i o 1 minutę Kristin Steirę (obie Norwegia).
Przed nami cztery ostatnie etapy we Włoszech, rozgrywane dzień po dniu. Dziś w Cortina-Toblach bieg pościgowy na 15 kilometrów. Polka ruszy na trasę pierwsza, za nią kolejne zawodniczki (początek o godz. 15.15, transmisje w Eurosporcie i TVP 2).
- Chciałabym biec samotnie od startu do mety, ale zobaczymy jak to się poukłada. Nie ukrywam, że tego wyścigu obawiam się najbardziej z całego touru. Szczególnie boję się o moje piszczele. Oby za bardzo nie bolały... - mówi Justyna Kowalczyk.<!** reklama>
Ostrożny jest też jej trener Aleksander Wierietielny.
- To najdłuższy bieg obecnego TdS i istotny etap. W piątek i sobotę czekają nas dwa krótsze starty stylem klasycznym, w którym Justyna czuje się lepiej i pewniej, więc powinno być spokojniej - powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Szkoleniowiec odniósł się także do słów Therese Johaug, która zapowiedziała, że w czwartek powstanie grupa pościgowa, która wspólnym wysiłkiem postara się dogonić Justynę.
- Ja w to absolutnie nie wierzę. Takie spekulacje nie ma mają żadnego uzasadnienia. Moim zdaniem Johaug od startu rzuci się w pogoń za Justyną, a nie będzie się oglądać na Steirę czy inne narciarki. Jaki sens miałoby dla niej czekanie na kolejne zawodniczki? - retorycznie zapytał szkoleniowiec.
Polka trenowała wczoraj przez dwie godziny na trasie czwartkowego etapu. Analizowała też na wideo swój ubiegłoroczny występ w Cortina-Toblach.
- Patrzyłam gdzie popełniłam błędy, gdzie najbardziej bolało - zdradziła Justyna Kowalczyk.
W piątek bieg indywidualny na 3 km (godz. 11.15), w sobotę bieg masowy na 10 km (12.30), a w niedzielę finałowa wspinaczka na Alpe Cermis (11.45).