Promocję miasta można oprzeć na przemyśle i akademickości oraz festiwalu marketingu miejsc, który ma odbyć się w połowie roku. Ale czy tak się stanie?
Firma Stafiej - Partnerzy zakończyła właśnie cykl warsztatów, podczas których przedstawiciele środowisk opiniotwórczych dyskutowali o marce Bydgoszczy.
- Dyskutowaliśmy w kilkunastoosobowych zespołach - zdradza jeden z uczestników. - W naszej grupie doszliśmy do wniosku, że markę miasta warto budować w oparciu o przemysł przetwórstwa tworzyw sztucznych i akademickości. W Bydgoszczy jest przecież znaczna różnorodność kierunków studiów.
Nasz rozmówca powiedział także, że moderator spotkania skarżył się na brak współpracy z prezydentem miasta.
- Dziwię się bardzo - stwierdził członek zespołu roboczego. - Wydaje się, że ci ludzie mogliby nam pomóc. Miało być inaczej, a jest jak zwykle.
Leszek Stafiej potwierdza, że od maja ub.r. prezydent Rafał Bruski nie miał czasu na spotkanie.
- To jakaś tajemnicza gra - uważa Leszek Stafiej i dodaje, że właśnie zakończył pierwszą część warsztatów. Ich rezultaty są analizowane.
<!** reklama>
Wcześniej z firmą Stafiej rozmawiał były wiceprezydent Sebastian Chmara. Podpisana została umowa, na mocy której ma powstać strategia „marki Bydgoszcz”. Planuje się także powołanie obywatelskiego kolegium marki, które będzie pilnowało realizacji projektu.
- W Gdyni w ubiegłym roku odbył się Międzynarodowy Festiwal Marketingu Miejsc - zdradza Leszek Stafiej. - Organizuje go Grzegorz Kiszluk. Chcieliśmy, żeby w tym roku odbył się w Bydgoszczy i stał się jednym z elementów budowy marki. Ale wiceprezydenta Sebastiana Chmary nie ma. Jest pustka. Powiadomiliśmy już mera Berlina, mera Lwowa, wielu prezydentów, a potwierdzenia ze strony bydgoskiego urzędu nie mamy.
Leszek Stafiej uważa, że program wypracowania marki przepadł.
- Mamy kontakt tylko z urzędnikami niższego szczebla - twierdzi Leszek Stafiej. - Nie wiem, dlaczego tak jest. Pracujemy przecież nad poważną strategią.
Piotr Kurek, dyrektor Wydziału Promocji, Obsługi Mediów i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta Bydgoszczy, uważa, że praca nad marką Bydgoszczy prowadzona jest zgodnie z umową zawartą z firmą Stafiej - Partnerzy.
- Bardzo się cieszę z tego, że przeprowadzono cykl warsztatów, w których uczestniczyli przedstawiciele lokalnych środowisk - oświadcza Piotr Kurek. - Czekamy na analizy.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że były wiceprezydent nie podpisał umowy z firmą Brief Grzegorza Kiszluka na organizację w Bydgoszczy wspomnianej międzynarodowej imprezy. Obecnie jest jeszcze zbyt wcześnie, by wyrokować czy taki dokument rzeczywiście zostanie podpisany. Koszty organizacji imprezy mogą sięgnąć pół miliona złotych, a na taki wydatek zgodzić się muszą przede wszystkim bydgoscy radni.
W celach promocyjnych nad marka pracują także inne miasta, w tym Warszawa i Kraków - dzięki niej skuteczniejsze są promocyjne działania.
- Bydgoszcz nie może sobie dzisiaj pozwolić na mniejszą aktywność marketingową na konkurencyjnym rynku marketingu terytorialnego - podkreśla dyrektor ratuszowego wydziału promocji Piotr Kurek. - Dziś poszczególne miasta konkurują ze sobą o inwestorów i studentów, o imprezy kulturalne i sportowe.
Budżet promocji Bydgoszczy
W 2013 roku miasto wyda na reklamowanie siebie 18,1 mln zł, w tym:
promocja przez sport (także masowy) - 12,1 mln zł,
promocja przez połączenia międzynarodowe Ryanair - 1,65 mln zł.
