Czy można zostać magistrem nie przeczytawszy w całości żadnej książki z dziedziny, którą się studiuje? Podobno tak. Wystarczą kserówki wybranych stron.
<!** Image 2 align=none alt="Image 158921" sub="Pracownicy i właściciele punktów kserograficznych zapewniają, że przestrzegają prawa autorskiego / Fot. Grzegorz Olkowski">Głównym powodem kserowania książek są jednak oczywiście pieniądze. A raczej ich brak.
- Musielibyśmy przestać jeść i ubierać się, żeby mnie i moich znajomych było stać na kupno wszystkich podręczników i innych niezbędnych książek wymaganych przez wykładowców. Niestety, biblioteki dysponują nader ograniczoną liczbą książek. Musimy więc sobie radzić inaczej. Zdarza się, że w kilka osób kupujemy w księgarni jedną książkę, a resztę potrzebnych egzemplarzy kserujemy. Przy tak dużym zamówieniu dostajemy w punkcie kserograficznym dodatkową zniżkę, więc wychodzi jeszcze taniej. Oczywiście, wolelibyśmy mieć możliwość wypożyczenia książek niż wydawania fortuny na kserowanie - mówi 24-letnia Aleksandra, studentka administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
<!** reklama>Do spółki
O takim postępowaniu żaków wiedzą pracownicy księgarń.
- Często przychodzi do nas kilku studentów i każdy z nich kupuje po jednym podręczniku z list podanych przez wykładowców, pozostałymi wymieniają się lub kserują. Myślę, że książki są dla nich za drogie. Żacy nie zdają sobie jednak sprawy z tego, że w ten sposób mogą złamać prawo. Jedynie oficyna PWN próbuje walczyć z piractwem i obniża ceny lub stosuje różne rabaty, aby zachęcić do kupna - mówi Sylwia Murawska z Księgarni Uniwersyteckiej przy ulicy Reja w Toruniu.
Niekiedy studenci kserując książki kierują się nie tylko oszczędnością, ale i względami praktycznymi.
- Wiadomo, że każdy rocznik ma jakieś „biblie”, których posiadanie jest niezbędne, jednak wielokrotnie spotkałam się z sytuacją, że z danej książki potrzebne było tylko kilka z kilkunastu rozdziałów. A taki podręcznik często kosztuje powyżej pięćdziesięciu złotych, zaś ksero - kilka złotych. Rachunek jest prosty. Poza tym co bym miała zrobić z tymi książkami, z których potrzebne jest tylko kilka kartek i korzysta się z nich przez kilka zajęć? Wyrzucić? - pyta 21-letnia Agnieszka, studentka bydgoskiego UKW.
Pracownicy niektórych punktów ksero często wcześniej przygotowują odpowiednie materiały.
- Wiemy, jakich książek będą potrzebowali studenci i w wolnej chwili robimy po kilka kserokopii, które już czekają na klientów. Chętnych nie brakuje - twierdzi pracownik jednego z punktów.
Oficjalnie taka praktyka nie jest dopuszczalna. Właściciele kserografów wskazują jednak, że ich postępowanie jest zgodne z prawem.
Fragmenty i tylko dla siebie
- Raczej nie kserujemy całych książek. Poza tym zwracaliśmy się z tą sprawą do prawników. Jeśli ktoś zaświadczy, że chce wykonać ksero książki na własny użytek, to może je wykonać. Co zrobi z kopiami, tego ja już nie jestem w stanie sprawdzić - mówi Krzysztof Drężek, właściciel toruńskiej firmy, w skład której wchodzi ksero „Kotłownia”.
Co ciekawe, w niektórych bibliotekach są punkty kserograficzne, a ich pracownicy sami zanoszą tam wskazane książki z czytelni.
- Podoba mi się to. Po co mam przepisywać potrzebne informacje, jeśli mogę skserować te kilka kartek, oszczędzając czas - podkreśla toruński student Jacek Wiewiórski.
Taka możliwość istnieje m.in. w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej „Książnicy Kopernikańskiej”.
- Kserować można na użytek prywatny tylko fragmenty książek. My nie ponosimy odpowiedzialności za to, co czytelnik kseruje. To, że dostarczamy książkę do punktu ksero, nie znaczy, że pozwalamy kopiować ją w całości. Czytelnik ma życzenie skserować sobie fragment, my zanosimy książkę do ajenta punktu ksero i nie przyjmujemy odpowiedzialności za to, co będzie dalej - podkreśla Marek Jurowski z Książnicy Kopernikańskiej.
Punkt ksero znajduje się również na terenie Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu, ale i tam podkreślają, że przestrzegają prawa.
- Oczywiście, nie pozwalamy, by ktoś kserował całą książkę. Takie rzeczy się nie zdarzają. Poza tym punkt ksero to firma zewnętrzna, która opłaca czynsz uczelni, jakkolwiek na pewno bierze pod uwagę prawo autorskie - mówi dyrektor biblioteki Krzysztof Nierzwicki.
Przyszłość w sieci
Niektórzy studenci mówią, że coraz częściej, zamiast kserówkami, interesują się książkami w postaci plików cyfrowych, tzw. e-booków.
- Niekiedy są one udostępnianie za darmo. No i są ekologiczne, bo oszczędza się papier. Poza tym nawet jeśli płaci się za dostęp, to jedna osoba może zapłacić, a reszta skorzystać i wychodzi jeszcze taniej - podkreśla Arkadiusz, student filologii angielskiej z Bydgoszczy.
Tak oto walka o przestrzeganie praw autorskich przenosi się do wirtualnej sieci...
Moim zdaniem
Studiowanie na kartki
„Co bym miała zrobić z tymi książkami, z których potrzebne jest tylko kilka kartek i korzysta się z nich przez kilka zajęć? Wyrzucić?” - pyta w tekście na tej stronie studentka. Dziwne pytanie. A może zamiast wyrzucać, przeczytać albo choć przejrzeć? Skoro to literatura fachowa z dziedziny, którą wybrała sobie Pani do studiowania, czyli zgłębiania... Ale pewnie ja mam jakieś przestarzałe pojęcie o tym, na czym polega istota studiowania.
Mirosława Kruczkiewicz