Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec pilotażu znaczy powrót znakowej anarchii

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Dariusz Bloch
Koło mojej redakcji, na Warszawskiej, tuż za skrzyżowaniem z Fredry, stanął nowy znak - a właściwie cały zestaw znaków. Choć jestem kierowcą z trzydziestoletnim stażem, to ten zestaw budzi moją konsternację.

Łamigłówka składa się z czterech elementów ułożonych w piramidę. Na jej szczycie króluje duże koło z czerwoną obwódką i iksem w środku - dobrze znany wszystkim wjeżdżającym do centrum zakaz zatrzymywania się i postoju. Pod kołem ustawiono mniejszy, biały prostokąt, na którym narysowano drogową lawetę i wciągany na nią samochodzik.

To również jasne i znane przesłanie: zlekceważysz znak piętro wyżej, to nie oczekuj litości; wywiozą ci auto do jakiejś parkingowej czarnej dziury i skasują za to jak za zboże. Niestety, moją inteligencję przerosły kolejne dwa znaki w piramidce. Trzeci od góry informuje bowiem o płatnym parkingu na tym samym odcinku ulicy, czwarty zaś wyjaśnia, jak poprawnie ustawić samochód do parkowania.

I bądź tu mądry, i pisz wiersze. Wolno na tym kawałku ulicy parkować czy nie wolno? A jeśli wolno, lecz tylko po uiszczeniu opłaty, to kiedy grozi mi circa pięć stówek w plecy za przejażdżkę mojego wózka na lawecie? Czy także wtedy, gdy o kilkadziesiąt minut spóźnię się z dopłatą? Dodatkowy kłopot sprawia objęcie tego poczwórnego przekazu nie tylko rozumem, ale i okiem.

Piramidka atakuje nasze zmysły zza węgła kamienicy. Ktoś, kto skręca z Fredry w Warszawską, powinien właściwie zatrzymać się na chwilę, wysiąść z samochodu, pieszo powrócić do znaków i spokojnie przeanalizować je z chodnika. Tylko że strach to uczynić, skoro u góry, najbardziej zauważalny, sroży się zakaz zatrzymywania się i postoju.

Nie dawniej niż parę tygodni temu sporo się pisało i mówiło o programie przeglądu oznakowania, którego pilotaż Paweł Olszewski, wiceminister infrastruktury, zlecił przeprowadzić w swej rodzinnej Bydgoszczy. Najwidoczniej pilotaż już się skończył i drogowcy powrócili do starych nawyków stawiania znaków, gdzie się da i ile się da. Na wszelki wypadek, czy może mają jakiś deal z producentem metalowych słupków i tablic?

Podczas medytacji pod piramidą znaków przyszła mi do głowy myśl, czy zmiana oznakowania nie jest aby jutrzenką małej rewolucji, którą na Warszawskiej, Śniadeckich i paru jeszcze ulicach w tym fyrtlu zapowiedział Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. Pisaliśmy o tym przed tygodniem. Aby wspierać rozwój Bydgoskiego Roweru Aglomeracyjnego, ZDMiKP opracował dwa warianty połączenia ścieżek rowerowych na Bartodziejach z dworcem kolejowym i warianty te poddał społecznej konsultacji na swej stronie internetowej.

Oba zakładają wytyczenie nitki dla rowerzystów na wąskich i najczęściej jednokierunkowych uliczkach kosztem kilkudziesięciu miejsc parkingowych. Z całym szacunkiem dla ekologii, zdrowego trybu życia i mody na rower, uważam ten pomysł za chybiony. Kontrargumenty widzę co najmniej trzy.

Pierwszy podsuwają badania smogu w Bydgoszczy. Ich wyniki niezmiennie pokazują, że okolice Warszawskiej i Śniadeckich to obszary o najbardziej zatrutym powietrzu w mieście. Tylko częściowo jest to efekt dużego ruchu samochodowego. Swój wkład w smog mają też mieszkańcy pobliskich kamienic, palący w węglowych piecach czym się da. Po co więc zachęcać rowerzystów do pedałowania ulicami, na których posapując, będą wciągali głęboko do płuc trujące związki chemiczne?

Drugi argument na „nie” to bezpieczeństwo. Nie sądzę, by cyklista sunący kontrapasem pod prąd, na przykład ulicą Śniadeckich, nie był narażony na ryzyko. Ulica pozostanie wąska i prosta. Samochód jadący czterdziestką będzie w niewielkiej odległości mijał rowerzystę jadącego dwudziestką. Nie chciałbym być w jego skórze, gdy się zagapi czy straci równowagę na jakimś wyboju. Toż to byłaby prawie taka sama tragedia, jakby wyczynowy kolarz na zjeździe wyrżnął w drzewo…

Trzeci kontrargument podsuwa obecny stan rozwoju ścieżek rowerowych w tej części miasta. Jak już napisałem, zmiany mają na celu poprawienie komunikacji rowerowej pomiędzy Bartodziejami i dworcem Bydgoszcz Główna. Zadajmy sobie pytanie, czy warunki przejazdu z Bartodziejów do dworca są tak złe, że koniecznie trzeba wyznaczać pasy dla rowerzystów przez smrodliwe i wąskie uliczki? Moim zdaniem wcale tak źle nie jest.

Z Bartodziejów bezpiecznie i zdrowo można się dostać na dworzec, jadąc porządnymi ścieżkami wzdłuż ulic Kamiennej, Artyleryjskiej i wreszcie Zygmunta Augusta. Owszem, ruszając z ulic bardziej oddalonych od Kamiennej, na przykład Curie-Skłodowskiej czy Bałtyckiej, trzeba dołożyć kilkaset metrów. Cóż to jednak za problem dla prawdziwego miłośnika dwóch kółek? Nawiasem mówiąc, czy tak wielu pasażerów dojeżdża rowerami na dworzec, by przesiąść się na pociąg? Nie sądzę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!