<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Aż się zdziwiłem, że ciągle budzi emocje. I to nie jakieś tam letnie, ale takie solidne, że aż dyskutantom adrenalina strzyka. Kiedyś po jego programach mieliśmy długie Polaków rozmowy - część narodu wyła z rozpaczy, że wstecznik pałęta się po publicznej telewizji, mającej przecież krzewić oświatę i europejskość, część krzyczała, że wreszcie ktoś się nie kryguje, tylko mówi to, co gromadzie Polaków w duszy gra. Tyle że to było w czasach telewizyjnej rewolucji pampersów, epoce, którą najstarsi telewidzowie przypominają sobie z trudem, bo tak naprawdę od tamtej pory w telewizji minęło wiele epok.
<!** reklama>Po odstrzeleniu pampersów pan Wojciech organizował jeszcze zjazdy „ciemnogrodu”, ale potem jego sława mołojecka gasła. Czasami jeszcze wyskakiwał z czymś zabawnym, od lat już jednak pełni w publicznych mediach funkcję zupełnie inną. W Trójce puszcza latynoskie kawałki z wesołymi komentarzami - owszem, czasami trochę szarżuje z żarcikami na temat swoich bardziej drewnianych partnerów, ale bez przesady. W TVP ma program podróżniczy, uznawany za jeden z najciekawszych nawet przez tych, którzy na jego widok dostają dreszczy z przerażenia i obrzydzenia.
No i w czasie kampanii mieliśmy powrót do dyskusji o Wojciechu Cejrowskim, zwanym niegdyś Pierwszym Kowbojem RP, bo spektakularnie poparł Marka Jurka, co spowodowało zniknięcie jego programów z radia i telewizora. Zaczęto debatować, ba, w Internecie powstał nawet ruch jego obrony. Po wyborach pan Wojciech wraca, no i wraca dyskusja. Przeciwnicy grzmią o jego politycznej niepoprawności i słynnym kubku, którym walił w stół w „WC Kwadransie”. Dla mnie tak naprawdę w tym wszystkim pobrzmiewa po prostu tęsknota za naprawdę soczystymi postaciami.
Nie ma co tu dyskutować o poglądach Wojciecha Cejrowskiego, nie da się jednak ukryć, że poglądy to on ma. Na wszystko. I w dyskusji czasami brutalnie - dla rozmówcy - je prezentuje. Wydawałoby się, że dla dzisiejszej telewizji to skarb, bo przecież cała popkultura zmierza w stronę eskalacji wyrazistości. Można by mu urządzać ustawki z przeciwnikami, mrozić nastrój, rozgrzewać debatę. Tyle że w naszej homogenizowanej telewizji tak naprawdę ucieka się od kontrowersji. Dopuszcza się atrapy - jak „groźni” jurorzy w telewizyjnych popszlagierach, którzy gryzą tak, aż wypadają im mleczaki, albo szołmeni niszowi w rodzaju Michała Piroga. Owszem, bywa ostry, ale poglądy ma na temat tańca, co akurat dla ludzie niepasjonujących się tańcem ciekawe jest średnio.
I mam wrażenie, że nasze telewizje mocno śpią, nie bardzo czując, że idą zmiany i nowe media wkrótce pogonią im kota. A w tej batalii z Krzysztofem Ibiszem, Kingą Rusin i Tomaszem Jacykowem na barykadach się nie wygra. I nawet jeśli jakiś mędrzec zdecyduje, że Cejrowskiego trzeba przebić osikowym kołkiem, to należy gorliwie szukać delikwentów z takim temperamentem, jak on.