https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Demokracja bez frekwencji

Kamila Wójcik
Demokracja bez wyboru władzy przez obywateli nie istniałaby, a mimo to znacząca część Polaków posiadających prawo wyborcze na wybory nie chodzi.

Demokracja bez wyboru władzy przez obywateli nie istniałaby, a mimo to znacząca część Polaków posiadających prawo wyborcze na wybory nie chodzi.

<!** Image 2 align=none alt="Image 151714" sub="Infografika. PAP">W wyborach parlamentarnych, które odbywały się w naszym kraju od 1989 roku frekwencja wahała się między 40, a 50 proc. Podobnie jest z wyborami samorządowymi, z tą różnicą, że na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast głosuje przeważnie większy odsetek wyborców.

Wybory prezydenckie cieszą się większą popularnością. Tylko w 2005 roku do wyborów poszło 50 proc. uprawnionych. Wcześniej frekwencja przekraczała 60 proc.

<!** reklama>Dlaczego wolimy głosować na jedną osobę niż na ugrupowania polityczne albo wybierać członków rad miejskich? Po pierwsze, przy wyborze głowy państwa musimy przyswoić mniej informacji. Po drugie, ludzie dokonują personifikacji polityki. Im bardziej znana z mediów osoba startuje w wyborach, tym większe szanse, że zdobędzie poparcie społeczne.

Politolodzy to potwierdzają. Np., im bardziej charyzmatyczna jednostka kieruje partią polityczną, tym większe poparcie ma jej ugrupowanie. Jest to jednak powierzchowne zainteresowanie polityką. Im bardziej wykształcona i zaangażowana społecznie jednostka, tym więcej uwagi poświęca działaniom polityków (np. jak głosują w Sejmie), ich poglądom, programom wyborczym. Zainteresowanie polityką wymaga czasu i zaangażowania.

Obywatele w społeczeństwach Zachodu, w których demokracja jest systemem obowiązującym, nie są jednakowo zaangażowani w życie publiczne. Niektórzy nie mają świadomości, jaki wpływ na ich życie codzienne mają wybory polityczne. Tymczasem im mniej osób uczestniczy w wyborach, tym bardziej nierówna reprezentacja w parlamencie, samorządzie, itp.

Niektórzy nie wybierają władzy, ponieważ nie czują się reprezentowani przez żadne ugrupowanie polityczne. Mimo że orientują się w geografii politycznej swojego kraju, to nie dokonują wyboru, ponieważ żaden kandydat ich nie satysfakcjonuje.

Polskie Generalne Studium Wyborcze analizowało w 2007 roku, jaki jest w Polsce podział elektoratu. Mamy około 40 proc. aktywnych obywateli, nieco większy odsetek trwale wycofanych i małą, kilkunastoprocentową grupę przechodzących od głosowania do absencji lub odwrotnie. W rzeczywistości jednak zdeklarowanych niegłosujących jest niewielu. Badania PGSW pokazują, że mniej niż 15 proc. uprawnionych do głosowania nie wybrało się na żadne wybory, w których mogli wziąć udział. Tylko co czwarty skorzystał ze wszystkich okazji.

Cała reszta, czyli około 60 proc. uprawnionych, uczestniczy w wyborach od czasu do czasu - prawdopodobieństwo uczestnictwa w elekcji ponad połowy obywateli wynosi zaledwie jeden do czterech. Znaczenie aktu wyborczego jest dla nich na tyle niskie, że o negatywnej decyzji może przesądzić nawet taki drobiazg, jak brzydka pogoda czy ciekawy program w telewizji.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski