Skąd to wprowadzenie? Ano, nasunęło mi się pewne skojarzenie, gdy po przedwyborczym tygodniu w Hiszpanii wróciłam do rodzinnego kraju w miesiącu wyborczym. Przypomniało mi się, jak Susanna Griso przepytywała w telewizji Pablo Casado, lidera Partii Ludowej nie tylko o to, jaki ma stosunek do poglądów konkurentów, ale głównie o to, jaką kawę sobie parzy (nespresso z dwiema kroplami mleka) i jak przyrządza jajka (sadzone z bekonem).
Indagowany Casado, z wdziękiem robota, znad plastrów chorizo rozłożonych na kuchennym stole Susanny, opowiadał o tym z tak niewiarygodnie sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy, iż odnosiło się wrażenie, że ta gładka, woskowa twarz za chwilę, przy kolejnym okrągłym zdaniu, musi się rozsypać. Rozsypały się na pewno marzenia ludowca, gdy trzy dni później okazało się, że on co prawda mandat utrzymał, ale jego partia dostała w niedzielnych wyborach największe baty od trzydziestu lat.
Przeczytaj także:
Podobnego zwieńczenia kampanii nie życzę absolutnie i z całego serca naszej gwieździe polityki, nie tylko medialnemu liderowi lokalnej listy Koalicji Europejskiej, którego z niebywałym zaskoczeniem zobaczyłam na zdjęciu na Facebooku z torbą na śmieci podczas sprzątania fordońskich górek. Nowo wybrana radna Justyna Polasik już dała się mocno poznać z podobnych akcji w największej bydgoskiej dzielnicy, może więc Radosław Sikorski liczył na większą widownię podczas tego wyszukanego aktu zdobywania sympatyków. Że było to działanie pod publiczkę, nie mam najmniejszej wątpliwości.
Bo nigdy, jak mieszkam tam ćwierć wieku z... górką, Pana Ministra u nas nie widziałam. Zwłaszcza w takiej roli. Nie tylko ja zresztą, bo Czytelnicy Expressu, także ci sekundujący KE, fakt ten odnotowali z pewnym zdumieniem. Zaraz potem zszedł jednak Radosław Sikorski z górek na dolinę, a nawet wyspę, gdy podczas barwnego świętowania rocznicy wejścia Polski do UE nad Brdą równie nieformalnie, w towarzystwie rodziny (niby nic, a jakże naturalnie, a też działająco na serce wyborcy), był pośród swoich. Bo każdy bydgoszczanin, nie tylko „3mający się Europy” to dla chłopaka z Leśnego swojak, nie?
W tygodniu, który minął, a który naprawdę mocno znaczy już kampania przedwyborcza, królem promocyjnego falstartu jest dla mnie jednak polityk zza miedzy. Plakatowy wizerunek dra Zbigniewa Girzyńskiego przypomina reklamówkę wizażystki specjalizującej się w ślubnym makijażu. Photoshop rządzi u wszystkich, ale z tą różową szminką (błyszczykiem?) to tu już chyba ktoś przesadził... Plakaty kłuły mnie po oczach w Toruniu, w drodze z lotniska hiszpańskiego. I tak sobie myślę, że Hiszpanie sporo jeszcze mogliby się od nas nauczyć.
Stop Agresji Drogowej, odcinek 7. Włos się jeży na głowie!
