Uparła się, że zostanie strażaczką. Ale nie taką, jakich jest najwięcej - siedzącą za biurkiem i odbierającą telefony o pożarach. Postanowiła, że będzie te pożary gasić, czy to się facetom podoba, czy nie.
- Kolejna nawiedzona - śmieją się zawodowi strażacy.
Materiał na strażaka można podobno rozpoznać po ruchach. - Albo ktoś jest dupa, albo nie - dodają dosadnie instruktorzy.
Poligon Szkoły Podoficerskiej Państwowej Straży Pożarnej w Bydgoszczy. Ostatnie dni kursu podstawowego. Na placu wyglądającym jak samochodowy szrot grupka kursantów mozoli się nad sprzętem hydraulicznym. Nożyce, rozpieraki, podnośniki - ciężkie zabawki, które mogą uratować czyjeś życie.
<!** reklama right>Postać w strażackim kombinezonie pochyla się nad wrakiem spłaszczonego poloneza i ważącymi 8 kilogramów nożycami rozcina fragment karoserii. Po zakończeniu ćwiczenia postać odsłania przyłbicę hełmu. To kobieta.
Brat, zawodowy strażak, kręcił z dezaprobatą głową. Ojciec, naczelnik ochotniczej straży pożarnej, nie mówił nic, tylko się uśmiechał. A ona się zawzięła i przez miesiąc ganiała na mrozie po górach, ćwicząc kondycję. Potem podeszła do egzaminów w śląskiej straży, na których połamała sobie zęby większość facetów - ze 160 osób testy sprawnościowe, psychotesty i badania lekarskie przeszło 8 mężczyzn i jedna kobieta. Tak trafiła do Bydgoszczy, na szkolenie, które musi przejść każdy, kto chce pracować w straży.
Joanna Bochenek z Brudzowic koło Tarnowskich Gór. Wysoka szatynka o wyrazistych oczach. 23 lata, mocny uścisk dłoni, czarujący uśmiech i dyplom inżyniera Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie. Ambitna, odważna i wysportowana.
- Myślę, że udowodniłam sobie i wykładowcom, że można mnie doceniać za to, co robię, a nie za to jak wyglądam - mówi czesząc przed lustrem włosy kilka dni przed końcem kursu.
Wykładowcy i koledzy kursanci mieli z nią problem. Nie dlatego, że w wielu sytuacjach była sprawniejsza od nich, nie z powodu niezwykłej dociekliwości, nie przez wyróżnianie się zaangażowaniem - w ciężkich warunkach nie zachowywała się jak słaba kobieta.
- W ogóle się nie cykała. Gdzie ją posłałeś, tam szła - mówią instruktorzy.
- Była zła, jeśli nie dostała takiego samego zadania jak mężczyzna - dodaje Sławomir Tobolski, kierownik kursu.
W komorze ćwiczeń nic nie widać. Całe pomieszczenie wypełnia dym, osłona hełmu jest zaparowana, temperatura dochodzi do 400 stopni Celsjusza. Nie są to prawdziwe warunki bojowe, ale nawet w tej symulowanej sytuacji niektórzy nie wytrzymują.
- Czasami trzeba iść po takiego delikwenta, bo zabłądził w labiryncie, a kończy mu się powietrze. My ich uprzedzamy, że tutaj to jest zabawa. W normalnych warunkach jest większy stres. Presja czasu, widok zmasakrowanych ciał. Tam decyzje trzeba podejmować błyskawicznie, bo w samochodzie, który się rozcina, siedzą ranni ludzie i jęczą z bólu - mówi starszy instruktor Andrzej Prokopiuk.
Są dwie prawdy o kobietach w polskiej straży pożarnej. Ta oficjalna, oparta na statystykach, z których wynika, że z racji pełnionych funkcji około osiemdziesiąt pań powinno brać udział w działaniach bojowych. I ta mniej popularna, której żaden strażak nie chce firmować swoim nazwiskiem.
- Jest nacisk, żeby kobiety nie jeździły do akcji. A jeśli już dostaną przydział do podziału bojowego, to sadza się je za biurkiem na stanowisku kierowania, żeby przyjmowały telefony - mówi strażak z wieloletnim stażem. Słyszał o kobiecych zastępach, ale w ochotniczej straży pożarnej. Mówi, że kobiety jeżdżące do pożarów w zawodowej straży można policzyć na palcach jednej ręki.
- Jest w Łodzi pani kapitan, która dowodzi sekcją, jest w Żarach dziewczyna kierująca wozem bojowym - wylicza.
- Brałem udział w akcji dowodzonej przez naszą kapitan. Słowa podziwu - mówi Piotr Cholajda, komendant PSP w Łodzi. Dodaje, że jego podwładna wniosła do straży nowinki techniczne stosowane w Europie.
- Kobiety wyjątkowo rozumieją potrzebę ciągłego podnoszenia kwalifikacji. Uczą się, kiedy faceci wolą iść na piwo - mówi jeden ze strażaków.
Mężczyźni nie lubią się do tego przyznawać, ale obecność kobiety w sekcji bojowej zmienia wszystko. Faceci z jednej strony łagodnieją i mniej używają łaciny, a jednocześnie wzmaga się u nich chęć rywalizacji i zaimponowania kobiecie, a przy okazji pokazania, że to jednak męski zawód. Ciemna strona medalu to seksistowskie żarty podawane w formie bardziej lub mniej żenujących aluzji w stylu: „Ta babka jest chętna do wszystkiego”. Największy problem jest jednak bardziej przyziemny. To brak warunków socjalno-bytowych dla kobiet strażaków. Większość jednostek w Polsce nie ma możliwości technicznych i pieniędzy na stworzenie osobnych sypialni dla pań i łazienek.
Joanna Bochenek wróciła po kursie do swojej macierzystej jednostki w Tarnowskich Górach, gdzie miała trafić do podziału bojowego.
- Nie mamy warunków sanitarnych. Trafi do służby kontrolno-rozpoznawczej. Będzie chodziła do zakładów pracy na kontrole - ubolewa komendant Marian Mieleńczuk, ale nic nie poradzi. Może za dwa lata... Jeśli znajdą się pieniądze.
Zobacz galerię: Kobieta ogień
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Niewielu wie, że jest wnukiem Wodeckiego. Leo Stubbs już raz próbował sił w rozrywce
- Lodzia z "Rancza" bardzo się zmieniła. Na nowych zdjęciach trudno ją rozpoznać
- Tak dziś wygląda syn Olejnik. Jerzy Wasowski wyrósł na przystojnego mężczyznę
- Szok, w jakim stroju paradowała 16-letnia Viki Gabor! Ludzie pytają, gdzie są rodzice