https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak rozwodzą się milionerzy?

Grażyna Ostropolska
Biedacy kłócą się o krzesło i kuchenną szafkę. Rozwód bogatych to zwykle bezpardonowa walka o miliony. Próba sił pod hasłem: „Dzielimy majątek na moich warunkach albo cię zniszczę!”.

Biedacy kłócą się o krzesło i kuchenną szafkę. Rozwód bogatych to zwykle bezpardonowa walka o miliony. Próba sił pod hasłem: „Dzielimy majątek na moich warunkach albo cię zniszczę!”.

<!** Image 2 align=right alt="Image 152991" sub="Rys. Łukasz Ciaciuch">Zanim padło słowo rozwód, Jolanta i Piotr S. byli bardzo majętni.

- Zawsze ten milion złotych lub więcej luzem leżało - tak on ocenia ich majątkowy status. Ten sprzed lat, bo dziś, po 5 latach rozwodowego procesu, pan Piotr, były producent lodów Royal, ma status... bezrobotnego. Żona i syn ścigają go za alimenty, a ekskluzywny dom państwa S. zajął komornik. Wisi na nim ponad milion złotych długu.

Ile jest wart dom

zbudowany na najbogatszym, zamkniętym osiedlu w Niemczu? Jolanta S. jest przekonana, że około 3 mln zł. - Ma 600 metrów kwadratowych, leży na działce o pow. 4000 m kw. - argumentuje.

- Ma tylko 340 m kw. i to w obrysie, a jego wartość biegły wycenił na około 1,7 mln zł - Piotr S. powołuje się na opinię rzeczoznawcy.

- Mąż się z nim dogadał - sugeruje pani S.

Od różnic w wycenie domu zaczął się ich spór rozwodowy. Piotr S. proponował żonie 500 tys. zł ze sprzedaży domu. - Mogła za to kupić pięć mieszkań i do końca życia odcinać kupony. O dzieci też nie musiałaby się martwić. Proponowałem po 1,5 tys. zł alimentów na każde - mówi. Pani Jolanta widzi to inaczej: - Wyczułam, że mąż dogadał się z sąsiadem i chce mnie oszukać. Na papierze będzie niższa cena za dom, a mąż dostanie nadwyżkę. Sama zaczęłam szukać kupca. I wtedy się zaczęło...

<!** reklama>W sądzie, gdzie od 2005 r. toczy się ich sprawa o rozwód i zabezpieczenie roszczeń, pani S. złożyła oświadczenie: „Mąż poinformował, że albo przyjmę proponowane przez niego warunki finansowe albo mnie i dzieci

puści w skarpetkach”.

Dziś twierdzi, że dotrzymał słowa: - Mąż pozbył się całego majątku, ale tylko na papierze. Nasze maszyny i samochody są w nowej spółce, której prezesuje jego sekretarka, a długami starej firmy (mojej i męża) obciążono nasz dom w Niemczu.

Mąż nie płaci jej alimentów. - Formalnie jest bezrobotny, a w rzeczywistości dalej prowadzi interesy. Tyle że pod innym szyldem - sugeruje Jolanta Sz. Pisze o swoich domniemaniach do prokuratury. - Proszę, by te machinacje zbadali, bo podejrzewam fałszowanie dokumentów. Sprawy są umarzane, a mąż bezkarny - twierdzi.

- Przez intrygi tej kobiety straciłem miliony! Zamiast żyć spokojnie, tłumaczę się w prokuraturach i sądach! Ja wytoczyłem jej tylko sprawę o rozwód. Ona mnie 17 spraw o przestępstwa. Zapowiedziała, że wsadzi mnie do więzienia. Założyła mi sprawę o znęcanie. Wciągnęła w to dzieci. Syn miał wtedy 14 lat i niewiele rozumiał. Mówił, co mu matka do głowy nawciskała. Córka miała interes, bo ingerowałem w jej romans ze starszym ode mnie facetem - skarży się Piotr S.

Jego żona ma jednak w garści sądowy wyrok. - Nadużywał alkoholu, lżył mnie, bił i kopał, znęcał się psychicznie nad dziećmi - wylicza powody ukarania męża.

- I po kopaniu nie było śladu, bo żona nosiła... generator? - ironizuje pan S. - Proszę to przeczytać - wyjmuje protokół z zeznań żony. „Nie chciałam mieć siniaków i dlatego używałam generatora częstotliwości. Ten generator to amerykański wynalazek dr Flad, która ma doktorat i ona to urządzenie skonstruowała do zwalczania pasożytów i bakterii. Krew jest przez to urządzenie rozkładana, stąd się bierze barwnik i dlatego to działa też na siniaki” - tak Jolanta S. tłumaczyła w sądzie brak śladów bicia.

- Zrobi wszystko, by orzeczono rozwód z mojej winy. Chce, abym do końca życia płacił jej alimenty - oburza się S. - Jej niedoczekanie! Nie chce się jej pracować? Mnie też nie. Do końca życia mogę być bezrobotny. Mentalnie jestem silny, a biedę znam, bo wychowałem się bez rodziców i dorabiałem sam.

Faktem jest, że S. dorabiali się wspólnie. - Ja przez 3 lata ciężko pracowałam w Niemczech, a wszystkie zarobione pieniądze przekazałam Piotrowi na założenie firmy produkującej lody - wspomina pani Jolanta. Szło im tak dobrze, że otrzymali kredyt na zakup linii technologicznej wartej...

milion dolarów.

- W końcu lat 80. byłem monopolistą na Kujawach i Pomorzu, a w latach 90. produkowałem 100 tys. lodów „Royal” na patyku dziennie - wspomina Piotr S. Zaznacza, że trzeba było na ten sukces zapracować, pospłacać kredyty. W 2000 roku S. byli już na górce, postanowili zbudować dom.

Ona twierdzi, że wtedy mąż zaczął pić i zaniedbywać firmę.

- Dla niej piwo wypite podczas oglądania meczu w TV to był już alkoholizm - żacha się on i wypomina żonie rozrzutność. - Wycieczka na Majorkę kosztowała wtedy 3 tys. zł na osobę, a żona potrafiła wydać 10 tys. zł jednego dnia na zakupy. Miała złotą kartę, nie liczyła się z wydatkami.

- Chętnie robiłam zakupy w Hiszpanii czy Turcji dla całej rodziny, ale tylko dlatego że ceny były o połowę niższe niż w kraju - twierdzi ona.

- Dom w Niemczu postawiliśmy i w głowie się jej przewróciło! Służąca do sprzątania, służąca do dzieci. Ja ciężko pracuję, sam sobie piorę, a ona lata po sklepach i kosmetyczkach. To po co mi taka popsuta kobieta? Wystąpiłem o rozwód, wyniosłem się z domu i jeszcze przez pół roku płaciłem rachunki. Potem przestałem, odcięli media, więc zabrała, co się da i wyprowadziła do matki.

- A on tej zimy wyjął okna, by dom stracił na wartości - oskarża ona.

Wysoki poziom życia S. był języczkiem u wagi w sądowej sprawie o alimenty na czas rozwodu. - Żona zażyczyła sobie 6800 zł na siebie i dzieci. Przyznano jej tę sumę bez sprawdzania moich finansowych możliwości, a ona zaraz przysłała mi do firmy komornika - oburza się Piotr S. Twierdzi, że po zajęciu mu maszyn i kont stracił możliwość handlowania, więc zamknął działalność. - A wtedy wierzyciele się skumali i przerzucili zobowiązania naszej firmy na dom w Niemczu - mówi i zaznacza: - Bo mnie w tej firmie już nie ma. Ja jestem bezrobotny. I będę, bo nie mam zamiaru być zakładnikiem osoby, która mnie niszczy. Twierdzi, że jestem mafioso i

nasyłam na nią „karczycha”.

Sugeruje, że fałszuję dokumenty, a pomagają mi w tym urzędnicy skarbowi, sędziowie, prokuratorzy - pan S. pokazuje pisane przez żonę donosy. I umorzenia, z których wynika, że nie jest przestępcą.

- Z jednego fałszerstwa mąż już się nie wyłga - twierdzi Jolanta S. Odkryła, że przed 5 laty podrobił jej podpis na wniosku o podział działki w Niemczu. - Wystąpiłem o ten podział dla wspólnego dobra. Nieruchomość podzielona na dwie części (zabudowaną i niezabudowaną) zyskała na wartości - wyjaśnia pan S. Jednak dla jego żony podrobiony podpis to przestępstwo, a jego umorzenie - skandal. - Mąż tłumaczył, że najpierw podpisał wniosek parafką, potem na prośbę urzędnika - pełnym nazwiskiem, ale gdy ten uznał je za nieczytelne, złożył jeszcze jeden wyraźny podpis. Przecież to się kupy nie trzyma! - oburza się pani S. i powiadamia ABW o korupcji w urzędzie.

- Reakcji brak, a gmina odmawia mi wznowienia postępowania o podział - żali się kobieta. Twierdzi, że mąż wynajął ludzi, którzy podmieniają w jej domu dokumenty. - Raz podmienili mi całą torbę. Pilnował jej syn, bo ja byłam wtedy na rozprawie, on się do tego nie przyznaje, ale ja wiem, że wywołała go z domu koleżanka i wtedy oni torbę podmienili.

„Oni”, czyli mafia. Śledzi ją i podsłuchuje, tak uważa Jolanta S.: - Dwa „karczycha” siedziały w aucie przed moim blokiem nawet w upał. Ci mężczyźni chodzili za mną krok w krok. - Fałszują dokumenty w sądzie, urzędach i bankach. Pani nie ma pojęcia, jak to działa - mówi.

- Ona wszędzie widzi fałszerzy i oszustów. Wnioskowałem, żeby żonę i mnie zbadali psychiatrzy - tak na spiskowe teorie żony reaguje S.

We wtorek pan Piotr odniósł w sądzie pierwsze zwycięstwo. - Sąd zezwolił mi sprzedać dom. Jeśli sąd zgodzi się na wycofanie komornika, to może coś po spłacie długów zostanie. Nie chcę, by mówiono że krzywdzę żonę - łagodnieje Piotr S. Jego żona zapowiada odwołanie od wyroku.

Opinia

<!** Image 3 align=right alt="Image 152991" >Mariola Lehmann, adwokat:

- Z rozwodami ludzi bogatych różnie bywa. Zdarzają się rozstania kulturalne i zgodny podział majątku. Regułą są jednak wzajemne złośliwości i donosy do prokuratury. Rozwodzący oskarżają się o znęcanie nad rodziną i ukrywanie majątku. Kobietom, które nie pracowały zarobkowo, może zależeć na orzeczeniu rozwodu z winy męża. Mają wtedy powód do żądania alimentów na zasadzie wyrównania stopy życiowej. Przyznaje się je dożywotnio lub do momentu zawiązania kolejnego związku. Jeśli rozwód zapadnie bez orzeczenia o winie, to kobieta musi udowodnić, że nie jest w stanie podjąć żadnej pracy, choćby sprzątaczki. Sąd pyta ją o rejestrację i oferty z urzędu pracy. W tym przypadku alimenty przyznawane są na 5 lat i w wyjątkowych przypadkach ten okres się przedłuża.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski