Gdy Nasz Ukochany Przywódca, Słońce Żoliborza i Szef Wszystkich Szefów oraz Prezes Prezesów przemawiał na kongresie PiS w miejscowości, przepraszam za wyrażenie, Przysucha, nabrałem nieznośnego przekonania, że Jarosław Kaczyński będzie rządził Polską dłużej niż chciałbym i dużo dłużej niż się niektórym jego przeciwnikom wydaje.
A dlaczego? - zapytacie Państwo, a dlatego, iż wciąż i nawet coraz bardziej nie ma z kim przegrać!
W czasie, gdy Nasz Wielki Kapitan Trzech, od niedawna, Mórz chwalił i dobrodusznie łajał, czyli jak w wierszu śmieszył, tumanił, przestraszał zakochanych w sobie z wzajemnością premierów i ministrów, a także bezfunkcyjnych, póki co, wyznawców, przywołując wspomnienia zjazdów Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, w niedalekiej stolicy czołowa siła opozycyjna POpiskując, zamiast konkretnych propozycji, po raz kolejny, dała odpór. A to w czasach powszechnego populizmu i galopującej post-prawdy jawi się zabiegiem tyleż groteskowym, co skazanym na społeczną porażkę.
8-letni chłopiec spadł z mostku do wody i ugrzązł w mule [kalendarium]
Jakby tego było mało, przez następnych parę dni w wyniku awarii telewizji satelitarnej, spowodowanej, jak przypuszczam, działaniem służb specjalnych, zostałem skazany na rządową telewizję i już dziś nie jestem taki pewien, pomimo mojego natrętnego lewactwa, po której stronie barykady jest dla mnie miejsce.
Przez trzy dni, łykając oficjalną propagandę, jak nie przymierzając, biało-czerwony pelikan, śnili mi się: Tusk z krwią na rękach i pełnym portfelem z amber-goldziej skóry, ścigający mnie żołnierze wyklęci, przenikliwy do bólu poseł Suski i polujący na takich, jak ja Wielki Łowczy Szyszko.
Nawet pospiesznie wypita butelka dobrego portugalskiego wina nie smakowała mi tak, jak zwykle, gdy na antenie TVP Info przerabiałem lekcję zaangażowanego dziennikarstwa. Gdyby nie Pan Karol, który pojawił się z roboczą wizytą i niespodziewaną odsieczą, a za jego sprawą inne niż rządowa telewizje w moim odbiorniku, byłbym już całkiem po PiS-owsku zresocjalizowany. Niewiele brakowało.
W niczym jednak nie zmienia to smutnego faktu, iż dzisiejsza opozycja w mojej bliskiej przemianie i zasianych przez propagandę wątpliwościach miała swój niebagatelny udział.
Zostałem skazany na rządową telewizję i już nie jestem pewien, mimo mojego lewactwa, po której stronie barykady jest dla mnie miejsce.