To, że pozmienia nam życie, to oczywista oczywistość. Pytanie tylko, jak bardzo? A tego to nie wie dzisiaj nikt, nawet pan jasnowidz z samego miasta Człuchowa. Na pewno to wiemy tyle, że koronawirus poprzestawia nam wszystko, również to, co mamy w główkach. Nawet, jeśli zdrowotnie nie dotknie nas w ogóle.
Wielu z nas zmieni się sytuacja finansowa, bo już dziś skóra cierpnie, kiedy słuchamy opowieści znajomków, którym chwieją się tłuściutkie dotąd biznesy. Zmieni nam się sposób wykonywanej pracy, bo przechodzimy dziś wielki test pracy zdalnej, który łupnie w wiele przyzwyczajeń. Zmieni nam się sposób spędzania czasu, bo odkryjemy, że nasze dotychczasowe rytuały, co to wydawały się święte i trwałe na wieki, łatwo można
zastąpić. I zmieni nam się też rykoszetem popkultura i sposób jej konsumowania.
Na razie koronawirus sprawił, że tematy, które jeszcze chwilę temu wydawały się nam najważniejsze na świecie,
chudną i bledną. I przyszło mi to do głowy, kiedy dni temu parę z Trójki odchodził –po drobnych 55 latach - pan
Mann. W normalnych czasach przez tydzień wywijano bynim w mediach w tę i z powrotem.
Teraz, bądźmy szczerzy, kto to przyuważył?
No, ja przyuważyłem, panie Wojciechu, bo chyba jednak coś się nam symbolicznie skończyło. Taka dziwaczna
instytucja kultury, która dla pokoleń, mających dziś „siątki” lat, była taką oczywistą oczywistością jak pan Prezes na czele PiS. Bo Trójka nie była zwykłym radiem, ale kulturalnym poziomem, wyznaczanym przez takie panie i takich panów jak pan Mann. Była stylem życia, a w kulturze pop głównym trendsetterem. Dziś jest gadającym cieniem - jedną ze stacji z karlejącą słuchalnością, do tego w publicznej stajni, a więc z politycznym
piętnem na czółku.
- Zapytaj eksperta w temacie koronawirusa - kliknij poniżej i zadaj pytanie w interaktywnym wywiadzie.

I jasne, cała ta polityka była jak ten kołek osikowy, dobijający nieszczęśnika, ale przecież nieszczęśnik chorować zaczął wcześniej. Nie pomagały i narodziny konkurencji, podbierającej inteligenckiego słuchacza, i beznadziejne
sterowanie profilem stacji, staczającej się w ciężkostrawną niszowatość, i irytujące patrzenie do tyłu i nadymanie się latami chwały.
No a pan Wojciech? Relacje z nim miałem różne, choć on, poza jednym wywiadem, nie miał ze mną żadnych. Kochałem go szczerze w czasach szyderczych teleszołów z panem Materną, ale były też lata, że jego żarciki mocno się ze mną mijały… Cóż, są tacy, którzy twierdzą, że po koronawirusie wybuchnie nam karnawał i wszystko powróci, tylko bardziej. Powrotu wszystkiego, to może bym nie chciał, ale powrotu pana Wojciecha
to jak najbardziej.
