Wyobraźmy sobie, że te sklepy znikają - mielibyśmy raj na ziemi, bo nie wierzę, że szara strefa wyprodukuje w swoim podziemiu tyle alkoholu, ile w tej chwili przelewa się przez bydgoskie gardła, więc argument o groźbie odrodzenia się melin do mnie absolutnie nie przemawia.
PRZECZYTAJ:Szef bydgoskiej policji dyżurował przy redakcyjnym telefonie „Expressu”
Zresztą wolę, żeby policja ścigała meliniarzy niż (po fakcie) poalkoholowych przestępców. Podobnie lekceważę argument o wolności wyboru, a więc i wyboru życiopicia, którego pole rażenia ogarnia co najmniej kilkanaście osób: rodzinę, sąsiadów, przechodniów. Co z ich wolnością do bezpiecznego życia? Mogą się modlić, żeby nikt ich nie zaczepił w domu, na ulicy, w klatce schodowej, a jeśli zaczepi, to żeby policja w mig przyjechała, żeby kamera działała. Albo może niech nie działa, bo jeszcze napastnik zechce się mścić. Pójdzie za kratki? Kto wie. Za to wolność ofiary się skurczy.