Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filozofka na wakacjach - komentuje Ewa Czarnowska-Woźniak

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Najmniej pożądany gość na naszych podwórkach - cóż, że przez nas zapraszany...
Najmniej pożądany gość na naszych podwórkach - cóż, że przez nas zapraszany... Fot. ilustracyjne/Pixabay
Tuż przed moim wyjazdem na urlop na naszych łamach znalazł się interesujący wywiad z toruńskim filozofem, nawołującym do uważności, nawet podczas wakacji. Miałam nadzieję, że nie posłucham…

Rowerowe Kujawsko-Pomorskie sezon 2 odcinek 4:

od 16 lat

Nie dało się. D hab. Piotr Domeracki z Wydziału Filozofii i Nauk Społecznych UMK żartował, że w ich środowisku mówi się, że filozofowie zawsze są w pracy, gdyż trudno uwolnić się od pracy polegającej na myśleniu, a zawsze jest coś do przeanalizowania.

- Zwolnienie się z myślenia, ucieczka od refleksyjności, niezależnie od powodu, zawsze jest działaniem przeciwko sobie lub innym – tłumaczył naszemu publicyście filozof.

Ten nakaz okazał się przekleństwem dla urlopującej dziennikarki, gdyż (mimo solennych obietnic dawanych sobie) nie dało się nie gapić na ludzi i wyciągać wniosków z ich zachowania. Nawet starannie wybrany w pensjonacie pokój z balkonem okazał się pełnić rolę bardziej obserwacyjną niż wypoczynkową. Otóż miałam z niego widok na ogród, który – zgodnie z konceptem właścicieli – na trzy godziny codziennie zamieniał się w plenerową restaurację. Miejsce najeżdżane przez urlopowanych Hunów…
Gości, którzy w swoich Warszawach czy Wrocławiach prawdopodobnie uchodzą za kulturalnych. Zgodnie z lokalnymi zasadami, otwarcie jadłodajni następowało punktualnie o 13.30, poprzez otwarcie furtki i wystawienie tabliczki z krótkim menu. Zasady nie były jednak dla państwa odzianych i obutych za miliony monet. Zamknięta furtka jest dla innych. Oni ją sobie musieli otworzyć, jak turyści rzucający o świcie ręczniki na basenowe leżaki. Oni uważali, że mogą zająć stolik pół godziny wcześniej. Już w trakcie pobytu zawsze wybierali najkrótszą drogę do toalety, mimo że wymagało to odsunięcia donic strzegących schodów do prywatnej części domu. Oni byli na wakacjach zwalniających od wszystkiego, nie tylko refleksji, zatem oddawali się dyskusjom nad aperolem i krewetką, pozwalając swojej dziatwie dusić psa gospodarzy i łamać leżaki. A bywalcy, którzy zorientowali się, że droga do łazienki nie jest krótka, godzili się na załatwianie się dzieci przy ogrodowej piaskownicy… Kiedy po trzech godzinach działalności restauracja zamieniała się znów w ogród, trudno było uwierzyć w ten film oglądany z pierwszego balkonowego rzędu. Paniska na wywczasach grali go jednak do znudzenia.

To Cię może zainteresować

Powrót do domu wcale nie okazał się łaskawszy dla niemyślenia nad kondycją mentalną współobywateli. Na pierwszy ogień analityka poszło nowe ogłoszenie w klatce mojego fordońskiego bloku. Kategoryczny zakaz "dokarmiania" szczurów poprzez wyrzucanie na trawniki (głównie z okien) resztek jedzenia. Zatrzęsło mną z oburzenia i obrzydzenia. Przypomniałam sobie heroiczną walkę mojej niezapomnianej sąsiadki z wyższego piętra, która 30 lat temu, w obliczu inwazji karaluchów na nasz dom z wielkiej płyty, pękła w momencie odnalezienia insektów w rzeczach małego synka: zmobilizowała wszystkich sąsiadów do solidarnej, konsekwentnej i nietaniej dezynsekcji. Dziś taka higieniczna solidarność jest chyba nie do uzyskania. Jak na złość (?), już następnego urlopowego dnia na przyblokowym trawniku pojawił się szlak kromek chleba. Ułożony w tak systemowy sposób, że musiał być dziełem złośliwca – demonstranta. I głupola, który – wbrew zaleceniom filozofów – zwolnił się od refleksyjności. Nie pamiętam już, ile razy znawcy i miłośnicy ptaków apelowali o to, by nie pchać im do gardeł i żołądków pieczywa, bo to je zabija. Mój usiany chlebem trawnik stał się dla stada wron wakacyjnym ogródkiem restauracyjnym. Po tym, jak już opchały się śmiercionośną treścią, coś jednak zostało dla nocnej zmiany – szczury, przed którymi ostrzegała administracja spółdzielni, na pewno też miały używanie. Żałuję, że brakuje mi determinacji sąsiadki, by się pozbyć problemu. Szczurów bym pewnie nie dogoniła, ale takiego/taką mądralę – może?
Po tych wszystkich zapasach "analitycznych", z wielką ulgą wróciłam do pracy. Może tu pójdzie mi lepiej z filozofią życiową.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo