https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ekstremalny sport nie tylko dla orłów

Michał Sitarek
Skok ze spadochronem to niezły zastrzyk adrenaliny. Tylko skąd wziąć kasę na samolot? Fani ekstremalnych sportów z gminy Białe Błota znaleźli na to sposób.

Skok ze spadochronem to niezły zastrzyk adrenaliny. Tylko skąd wziąć kasę na samolot? Fani ekstremalnych sportów z gminy Białe Błota znaleźli na to sposób.

<!** Image 2 align=right alt="Image 62058" sub="W każdy weekend pola w Prądkach służą pasjonatom lotów na spadochronie za poligon doświadczalny. /Fot. Archiwum">Po prostu spadochroniarz jest przyczepiony do liny, którą ciągnie samochód. Swój „poligon” urządzili w Prądkach nad Kanałem Noteckim. - Musi być tylko odpowiedni wiatr - mówi miłośnik skoków na spadochronie, Dariusz Makowski. - Później samochód wyciąga linę, do której podpięty jest spadochroniarz. W kilka sekund człowiek wzbija się w górę. Odpina linę i powoli opada. To nic skomplikowanego. Dzięki temu możemy jednak popularyzować ten sport. Nie odstraszają nikogo jakieś gigantyczne koszty. W zasadzie chodzi tylko o paliwo, które „wyjeździ” samochód. Wcześniej trzeba załatwić sobie spadochron. Nie musi być nowy. Może być „przelatany”. Poza tym, nie występują takie przeciążenia jak przy skoku z samolotu - twierdzi.

Od ubiegłego roku na łąkach pojawia się też Edward Pawłowski, który ma na koncie ponad 6 tysięcy skoków z samolotu.

<!** Image 3 align=left alt="Image 62058" sub="Fot. Archiwum">- Czy się bałem pierwszego skoku? Jak się ma 16 lat, to niewiele rzeczy wzbudza strach. Potem zacząłem zajmować się tym sportem profesjonalnie w klubie „Zawisza”. Taka rozrywka dostarcza silniejszych wrażeń niż ekstremalna jazda na motorze. Jest przy tym bezpieczniejsza i nie zagraża się innym. Teraz tym sportem zaczął zajmować się mój syn - mówi pan Edward.

Najtrudniej przełamać strach. Kiedy zobaczy się 300-metrową linę, dzięki której wzbijają się zawodowcy, można zwątpić. Ale na początku zaczyna się jak 11-letnia Michalina Szymańska.

- Przy pierwszym locie lina miała tylko 20 metrów. Teraz doszłam już do 90 - mówi dziewczynka.

<!** reklama right>- Lot na spadochronie to nie żadna filozofia. Trzyma się tylko dwie linki, którymi się steruje. Gdy byliśmy nad morzem w Mielnie, na skok zdecydowała się nawet starsza kobieta. Pierwszy raz w życiu chciała zrobić coś szalonego. To jednak bezpieczne szaleństwo. Nad Bałtykiem niepotrzebny był nawet samochód. Wystarczył dobry wiatr - dodaje Dariusz Makowski. Pasjonaci z Białych Błot wierzą, że za kilka lat uda im się reaktywować sekcję spadochronową w Aeroklubie Bydgoskim.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski