W toku śledztwa ustalono, że bez wątpienia po uderzeniu w ziemię doszło do wybuchu. Zdaniem ekspertów dron przenosił bombę lotniczą, która zawierała wysokoenergetyczną, niekonwencjonalną substancję, która w wyniku eksplozji całkowicie wyparowała, co uniemożliwia obecnie jej identyfikację.
Jednocześnie prokuratorzy z Zagrzebia odmówili podania informacji, kto mógł wysłać drona oraz w jakim celu. Kwestia ta miała być przedmiotem śledztwa prowadzonego przez chorwacki resort obrony.
"Przeprowadzimy szczegółową analizę z naszymi sojusznikami z NATO, aby zobaczyć, co się stało. Oczywiście nie satysfakcjonuje nas reakcja krajów sąsiednich, które znacznie wcześniej zauważyły latający obiekt, nie reagując. Gdyby został wykryty na czas, nie byłoby nas tu dzisiaj" - powiedział w środę chorwacki minister obrony Mario Banozic.
Radziecki dron rozpoznawczy Tu-141 rozbił się w Zagrzebiu 10 marca. Obiekt leciał na wysokości około 1000 metrów i uderzył w ziemię 7 minut po wejściu w chorwacką przestrzeń powietrzną. Przed rozbiciem się w Zagrzebiu dron przeleciał przez Rumunię i Węgry. W wyniku eksplozji w pobliżu jeziora Jarun uszkodzonych zostało 96 samochodów. Nikt nie został ranny.
Według serwisu balkaninsight.com istnieją przypuszczenia, że cel radzieckiego drona został błędnie zaprogramowany. Obiekt uderzył w teren przy chorwackim jeziorze Jarun. Tymczasem jego właściwym celem mogła być duża ukraińska wieś Jaruń położona w zachodniej części Ukrainy pomiędzy Równem a Żytomierzem.

Źródło: hotnews.ro
