Zobacz wideo: Odkrywamy Bydgoszcz. Bartodzieje kiedyś i dziś:

Pomysł budowy ekranów akustycznych na wiadukcie wygrywał w Bydgoskim Budżecie Obywatelskim dwa razy. Ostatecznie spółka Tramwaj Fordon wiosną tego roku po ogłoszeniu przetargu wyłoniła wykonawcę, który - za kwotę 350 tysięcy złotych - zainstalował ekrany, które miały ochronić okolicznych mieszkańców przed tramwajowym hałasem. Wydawało się, że to zakończy toczoną od lat batalię części mieszkańców osiedla o ciszę. Najbardziej protestowali - także na sesji rady Miasta Bydgoszczy i na pikietach pod ratuszem - bydgoszczanie zamieszkujący ulice - Harcerską, Maratońską, Weteranów i Inwalidów. Do teraz nie wszyscy są zadowoleni z rezultatów prac.
To Cię może też zainteresować
- Mniej miejsc parkingowych w centrum Bydgoszczy. Auta nie zaparkujemy na Rybim Rynku
- Fuzja szpitali Jurasza i Biziela. Bez opinii Rady Collegium Medicum się nie obejdzie
- Matka zostawiła dwie córki przy autostradzie pod Grudziądzem. - Byłam roztargniona
- Gorszące sceny w Bydgoszczy. Rowerzysta obnażał się przed przechodniami
Sąsiedzka perspektywa - jak było głośno tak jest
- Ekrany zamontowano nie przy ulicy od strony wiaduktu, a na estakadzie. Wystarczy tam raz przejechać, by zobaczyć, że nie ma ich na podjeździe pod wiadukt, a to właśnie naprzeciwko podjazdu są nasze domy. Z perspektywy tych, którzy mieszkają nieco niżej poprawy więc żadnej nie ma. A na tym podjeździe, a nie na samym wiadukcie, tramwaje hałasują najbardziej - uważa jedna z mieszkanek pobliskich nieruchomości.
Bydgoszczanka zastanawia się czy po raz kolejny nie zgłosić propozycji budowy ekranów do BBO, ale wątpi czy tym razem uda się wygrać.
- Część osób mieszkająca bliżej wiaduktu jest raczej zadowolona z tego, co zostało już postawione, więc pewnie się w ten pomysł po raz kolejny nie zaangażują. Rada osiedla się na nas wypięła i nie wspierała na żadnym etapie tego projektu. Większość osiedlowych działaczy interesuje tylko Siernieczek i kwestie smrodu związane z Remondisem, reszta się nie liczy - ocenia bydgoszczanka.
Badania i pomiary - norm hałasu nie przekroczono
Warto zauważyć, że budowę ekranów poprzedziły pomiary i badania natężeń hałasu (wykonywane trzy razy). Prowadziła je spółka Tramwaj Fordon - pomiary pokazały, że w tym miejscu nie dochodziło do przekroczeń norm hałasu. Wyniki oznaczały tyle, że pomysły budowy ekranów nie będą zrealizowane z pieniędzy spółki czy miasta, bo można byłoby je w tej sytuacji podważyć jako bezzasadne. Jednak badania nie miały wpływu na głosowane w BBO projekty - tu od lat obowiązuje zasada, że miasto nie kwestionuje sensowności zgłaszanych inwestycji, dając wolną rękę mieszkańcom - ważne, by projekt był realizowany z poszanowaniem przepisów i na gruntach miejskich.
- Nigdy nie chodziło o problemy techniczne w zamontowaniu ekranów akustycznych, tylko o zupełnie inne sprawy. Pierwsza to trwałość projektu (linia tramwajowa, jak i konstrukcja powstawała z udziałem funduszy unijnych i nie zakładała budowy czy dobudowy ekranów, nie można więc było w okresie trwałości projektu nic w nim zmieniać - red.). Nie było też żadnych podstaw do tego, by te ekrany budować - wyniki pomiaru hałasu wskazywały, że normy nie są przekraczane, nie mogliśmy więc ich budować w ramach naszego budżetu. Po decyzji mieszkańców nie ma to znaczenia - mówił na naszych łamach Maciej Kozakiewicz, prezes spółki Tramwaj Fordon.
- Te pomiary to była lipa, obserwowaliśmy je na miejscu. Motorniczy doskonale wiedzieli, że się odbywają i bardzo zwalniali na zjazdach, by hałasować jak najmniej. Po pomiarach jeździli już normalnie, i tak jest do teraz - przy każdym zjeździe tramwaju słychać dudnienie - uważa jednak nasza Czytelniczka.