<!** Image 1 align=left alt="Image 208955" >Piętnastolatka może uprawiać seks - mówi prawo. Piętnastolatka może zajść w ciążę - to już biologia. Nie może tylko pójść sama do ginekologa po tabletki antykoncepcyjne, bo o sposobach leczenia niepełnoletnich decydują ich opiekunowie.
A co, jeśli nastolatka nie może porozmawiać z nimi o seksie?
65 procent rodziców nie porusza z dziećmi tematu „pierwszego razu”, prawie połowa nie mówi im nic na temat seksu - wyliczyła Grupa Edukatorów Seksualnych Ponton.
W Polsce, na szczęście, nie tak łatwo jest zamówić przez Internet pigułki, ale pomysłowe gimnazjalistki proszą pełnoletnie koleżanki o załatwienie recepty.
Dobrze, że takie nastolatki w ogóle mają pojęcie o antykoncepcji, bo przecież są i takie, które dzwonią pod numery telefonów zaufania, bo boją się, że mogą zajść w ciążę, siedząc w ubraniu na kolanach chłopaka. Efekt niewiedzy?<!** reklama>
Dwa lata temu w polskich szpitalach rodziło ponad szesnaście tysięcy dziewczyn przed dziewiętnastymi urodzinami. Liczba rośnie, tak jak liczba zakażeń HIV.
W połowie marca w Krakowie rozgorzała otwarta wojna między edukatorami seksualnymi a rodzicami, oburzonymi konferencją Grupy Nawigator pod nazwą „Wychowanie seksualne, czyli skąd się bierze bocian”.
„Promujecie masturbację!” - krzyczeli ci drudzy.
Co na to młodzież? Wie coraz więcej - z książek, Internetu i akcji społecznych.
21 marca nastolatkowie przedstawili swoje postulaty ministrowi zdrowia: „Chcemy utworzenia darmowych punktów rozdawnictwa prezerwatyw”, „Chcemy możliwości wykonania badań na obecność HIV od piętnastego, a nie osiemnastego roku życia”.
- Chcemy edukacji - można by dorzucić od starszych i młodszych.
Napisz do autorki: [email protected]