Zobacz wideo: Rybi Rynek w Bydgoszczy - jakie zmiany nas czekają?

Teoretycznie Naczelny Sąd Administracyjny rozstrzygnął spór między organami ochrony środowiska a syndykiem masy upadłościowej dawnej Infrastruktury Kapuściska SA, czyli dawnych Zakładów Chemicznych Zachem. Chodziło o to, że syndyk nie wykonał decyzji Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Bydgoszczy ze stycznia 2018 roku i nie uruchomił instalacji przy składowisku odpadów niebezpiecznych Zielona, która częściowo stanowiła barierę dla groźnych związków chemicznych, spływających w stronę osiedla Łęgnowo Wieś i Wisły.
Decyzja bydgoskiej dyrekcji dotyczyła obszaru 108 hektarów, które syndyk miał oczyszczać, prowadząc w ten sposób działania, mające zapobiec dalszemu pogarszaniu się sytuacji. Miał obowiązek szczelnego przykrycia miejsca składowania toksycznych odpadów Zielona, tak żeby nie były wymywane przez deszcze, oraz uruchomienia na powrót systemu studni głębinowych i specjalnej podczyszczalni.
Problem polegał na tym, że Zielona była już wtedy w prywatnych rękach, a syndyk ocenił, że włączenie instalacji będzie zbyt kosztowne i odwołał się od tej decyzji do Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. GDOŚ się z nim zgodził, umorzył postępowanie, ale na tę decyzję z kolei zażalenie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego wniosła Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy. WSA z kolei przyznał rację bydgoskiej RDOŚ.
Sprawa ostatecznie trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który we wrześniu ub. roku oddalił kasację syndyka. Sprawa ponownie wróciła do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Mamy lipiec, a GDOŚ jest daleki od rozstrzygnięcia sprawy. W połowie miesiąca Generalne Dyrekcja skierowała do stron postępowania zawiadomienie o prawie do zapoznania się ze zgromadzonymi dowodami i materiałami. Największym absurdem tej sprawy jest fakt, że.... syndyk masy upadłościowej Infrastruktury Kapuściska prawnie już nie istnieje. Jak wyjaśniał "Expressowi" Grzegorz Floryszak, były syndyk, podmiot został wykreślony z rejestru i przestał funkcjonować, bo nie ma już masy upadłościowej.
O dziwo... GDOŚ doskonale zdaje sobie sprawę z tego faktu.
- Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska ma wiedzę, że syndyk masy upadłości Infrastruktury Kapuściska w Bydgoszczy zakończył swoją działalność i okoliczność ta zostanie uwzględniona przy wydaniu rozstrzygnięcia w sprawie - potwierdza Maciej Buźniak z Zespołu ds. Promocji Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie.
- Syndyka po Zachemie już nie ma, a GDOŚ świadomy tego wydaje względem niego decyzje, ale jaką może wydać poza umorzeniem? - mówi "Expressowi" Renata Włazik, działaczka z Łęgnowa Wsi, która od lat nagłaśnia problem zanieczyszczeń po zakładach. - Zachem i działania wszelkich organów, to przykład nieudolności rządu i samorządu, jak i bezwartościowego prawa i instytucji nadzorujących. Zachem w dziwnych okolicznościach sprzedano, kupujący tanio kupił, ale zobligowany był do wielu działań środowiskowy, których w majestacie prawa nie zrealizowano. Jedynie szybko spieniężono, co się dało, i ogłoszono upadłość, którą zajął się syndyk, uważający, że nie musi żadnych zobowiązań, środowiskowych realizować. I syndyk w majestacie prawa za drobne miliony sprzedał, co miał; zrobił swoje, pobrał zapewne sowite wynagrodzenie. Niestety, przez takie działanie dziś koszty naprawcze w temacie środowiska i jej degradacji z milionów urosły w miliardy. Do tego zwiększyło się zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi pracujących i żyjących na terenach Zachemu i zanieczyszczonego po nim. A kto za to choćby przez zwiększoną zachorowalność płaci i płacić będzie coraz więcej? Bez wątpienia każdy podatnik, ale jak coś to organy zawsze będą mogły napisać, że robiły wszystko, co mogły, tylko przez długi proces sądowy nie udało się w czas nie tylko syndyka pociągnąć do odpowiedzialności.