Kolega profesor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego podczas koleżeńskiej herbatki rzucił trochę od niechcenia. - O tym, co było na zebraniu senatu, słyszałeś? Nie słyszałem. Kolega też osobiście nie słyszał, bo w senacie UKW nie zasiada. Ale zasiada inny jego kolega profesor. I ten szepnął mojemu koledze: - No to w czerwcu koniec UKW. My i jeszcze pięć innych uczelni przestajemy być uniwersytetami. Rektor powiedział, że słusznie przeczuwał, że przejdzie do historii jako ostatni rektor UKW.
Zmartwiałem. Wprawdzie koniec UKW to nie koniec uczelni, tylko do nazwy „uniwersytet” trzeba byłoby dodać jakiś przymiotnik, na przykład „pedagogiczny” czy „humanistyczny”. Pal sześć nazwę. Ważniejsze, że ten przymiotnik oznaczałby spadek do uniwersyteckiej drugiej ligi. I to w czasie, gdy mówi się, że rację bytu mają przede wszystkim duże, silne uczelnie. Wobec prawdopodobnego fiaska starań o utworzenie w Bydgoszczy uniwersytetu medycznego, byłby to w krótkim czasie drugi mocny cios w nasze miękkie, akademickie podbrzusze. Podejrzewam, że wielu z pracowników UKW, do których dotarł przeciek z senatu, chodzi ze spuszczoną głową.

Dariusz Bloch/Archiwum
Śpieszę więc z pociechą. Hiobową wieść postanowiłem sprawdzić u źródła, czyli u jedynego bydgoskiego bezprzymiotnikowego Jego Magnificencji. Rzeczywiście, w czerwcu mija termin, do którego, w myśl przepisów, wszystkie uniwersytety trochę na wyrost miały uzupełnić formalne braki. Dla UKW i paru innych Alma Mater oznacza to dobicie do dziesięciu dyscyplin naukowych, w których uczelnia zdobyła uprawnienia do nadawania stopnia doktora. My mamy dziewięć, brakuje nam… dwóch. To nie pomyłka. Nie wystarczy dziesięć uprawnień. Przepis nakazuje, by w ramach tej liczby uzyskać przynajmniej po dwa uprawnienia w trzech grupach nauk. UKW ma aż siedem uprawnień w grupie dyscyplin humanistyczno-prawno-ekonomicznych, natomiast brakuje po jednym w grupach matematyczno-fizyczno-technicznych i biologiczno-chemiczno-medyczno-rolniczych. Podobny ból przeżywa m.in. Uniwersytet Rzeszowski, który uprawnień ma aż 11, lecz tylko jedno w grupie „ściślaków”. Słyszy się jednak, że Rzeszów może spać spokojnie, bo jego były rektor został nowym wiceministrem nauki. A my?
Rektor Ostoja-Zagórski przywraca dobry sen. - Tak naprawdę uważam, że jak wszystko dobrze pójdzie, to do czerwca uzupełnimy wszystkie braki. Dokumenty dotyczące uprawnienia do doktoryzowania dla ekologii zostały już wysłane do Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego. Starania o uprawnienia dla fizyki w pierwszym podejściu skończyły się fiaskiem, ale wystąpiliśmy o nie raz jeszcze. Jestem przekonany, że tym razem będzie sukces.
Rektor zdradza mi też, że UKW, po uruchomieniu w tym roku akademickim ekonomii, jest niemal gotów do kolejnego mocnego wejścia. W przyszłym roku chce wystąpić do ministerstwa o zgodę na otwarcie na UKW prawa. Co jednak stanie się, jeśli plany związane z uprawnieniami dla ekologii i fizyki okażą się nierealne? Też raczej nie będzie tragedii. Na początku lutego w Rzeszowie minister Gowin zapowiedział kolejne trzy lata dla wszystkich uczelni na uzupełnienie braków. A potem… nową ustawę o szkolnictwie wyższym. Nikt na razie nie wie, jaką dobrą zmianę ona przyniesie.