Najnowsze wieści są takie, że spółdzielnia na wniosek obrońców zleciła ekspertyzę dendrologiczną wierzb, którą wykonali już spece z Koła, a wyniki badań powinny być na dniach. Obrońcy najwyraźniej nie dowierzają władzom spółdzielni, bo domagają się wglądu do nadesłanych z Koła dokumentów.
Ja natomiast nie podzielam tego braku zaufania. Próżno szukałem w artykułach informacji o tym, ile kosztowała zamówiona ekspertyza. Nie są to na pewno tanie prace. W Internecie oferty oscylują pomiędzy 2000 i 2500 zł od drzewa. Nie można zatem powiedzieć, że spółdzielnia pożałowała grosza, by spełnić życzenia grupy mieszkańców. Zwłaszcza gdy ma się świadomość tego, że mniej więcej metrową sadzonkę wierzby szarej (a z takim gatunkiem mamy tu do czynienia) można bez problemu kupić za 20 zł.
Wprawdzie jest oczywiste, że metrowa wierzba nie da upragnionego cienia (na tym najbardziej zależy obrońcom), lecz mówimy tu o drzewie, które, używając kolokwialnego języka, rośnie jak głupie. Roczne przyrosty wierzby szacuje się na 1-1,5 metra, zatem już po niewielu latach z sadzonki wyrasta dorodne drzewo. Nie jest wprawdzie długowieczne, lecz najstarszy rosnący w Polsce egzemplarz wierzby szarej liczy sobie około 200 lat, więc ten gatunek spokojnie obsłużyć może dwa ludzkie pokolenia.
Zastanawiam się natomiast, jak należałoby podsumować tę historię, gdyby ekspertyza dendrologiczna wykazała, że drzewa jednak są tak zniszczone, że powinno się je usunąć. Myślę jednak, że i w tym wypadku bilans wyjdzie na plus. Drzewa wprawdzie pójdą wtedy pod topór, lecz dzięki nim doszło do integracji mieszkańców ulicy Wiosny Ludów (pytanie tylko: ilu?). A na współczesnych blokowiskach jest to rzecz rzadko spotykana, więc i bezcenna.
