Rusza przebudowa, wprawdzie w wersji ze względu na oszczędności nieco okrojonej w stosunku do pierwotnych planów, ale dobre i to. Rozjechana przez ciężarówki „254” ledwo zipie. W sobotę miałem nieprzyjemność przejechać nią parę kilometrów rowerem. Ze strachu spociłem się jak mysz, bo coś, co w normalnym świecie nazywamy poboczem, na tej drodze przypomina powierzchnię Księżyca, a auta z tyłu czuje się niemal na plecach.
Jednego tylko bardziej się boję - remontowej prowizorki. Dojazd do Brzozy od strony Łabiszyna to dziś dzień w dzień długie, czasem kilkukilometrowe korki. Możliwości ucieczki w objazd ze względu na lasy są niewielkie. Co to będzie się tam działo, gdy na przykład jeden pas jezdni zostanie wyłączony z ruchu?
Mam też wrażenie, że choćby drogowcy położyli tam nawierzchnię szerszą, równą jak stół i odporną na ciężarówki, to problem korków w Brzozie i tak nie zostanie rozwiązany, jeśli nie powstanie wiadukt nad linią kolejową. A takiej inwestycji w żadnych planach nie ma.
