https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Dodatek do chłodnic i do chleba

Sławomir Bobbe
Eksperci Światowej Organizacji Zdrowia od dawna apelują o wykluczenie z produkcji związków azotowych, które należą do najpopularniejszych dziś konserwantów.

Eksperci Światowej Organizacji Zdrowia od dawna apelują o wykluczenie z produkcji związków azotowych, które należą do najpopularniejszych dziś konserwantów.

<!** Image 3 align=right alt="Image 47418" sub="Kierownik oddziału analiz instrumentalnych Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, Janusz Chociszewski, od lat sprawdza, czy nasza żywność nie zawiera szkodliwych dodatków">Fachowcy twierdzą, że przyczyniać się mogą one do powstawania chorób nowotworowych. Organizacje konsumenckie ostrzegają zaś, że konserwanty mają często właściwości alergizujące i mogą być groźne zwłaszcza dla dzieci, kobiet w ciąży i matek karmiących. Jednak w przemyśle spożywczym używanych jest wciąż kilkaset rozmaitych substancji - barwników, konserwantów, wzmacniaczy smaku, stabilizatorów czy zagęstników. To słynna lista E dodatków. Co o nich wiemy?

Dodatki nie zawsze zdrowe

Na przykład barwnik E-120, czyli naturalny karmin, jest pozyskiwany z insektów Coccus cacti. E-234, nizyna, to produkt metabolizmu pewnego drobnoustroju, antybiotyk, którego używania zabroniono w Europie, ale u nas nadal chętnie jest stosowany przy wyrobie serów. E-325, mleczan sodu, znajdziemy w serach, pieczywie i pasztetach. Stosuje się go również jako środek... zapobiegający korozji i składnik płynów do chłodnic samochodowych.

E-280 to przeciwutleniacz, otrzymywany różnymi metodami, między innymi podczas suchej destylacji drewna i z odpadów przy produkcji celulozy. Stosowany jest do wypieków chleba i wyrobów ciastkarskich. Już w końcu lat osiemdziesiątych Niemcy zaprzestali dodawania tego konserwantu do pieczywa, ponieważ w doświadczeniach na zwierzętach stwierdzono, że powoduje raka żołądka. W Polsce stosowany jest nadal.

<!** reklama left>Technolog produkcji w jednej z największych firm masarskich w naszym województwie mówi: - Można zrobić kiełbasę bez używania chemii, ale to kosztuje i te koszty poniesie klient, a on tych kosztów wcale ponosić nie chce. Mamy więc dylemat: produkować dobrze czy tanio. My zrobimy parówki jak się patrzy, a konkurencja wykona „parówki”. Jak pan myśli, które zostaną kupione? My szukamy złotego środka między chemią a tradycyjnymi recepturami. Nie możemy robić „sztucznych” rzeczy. Kiedyś schodziło z półek sklepowych wszystko, teraz klient jest bardziej rozkapryszony. Inna sprawa, że ludzie często przesadzają z obawami. Taki E-301. Brzmi groźnie, a to zwykły kwas askorbinowy, czyli witamina C.

- W naszym chlebie i bułkach nie używamy konserwantów - zapewnia z kolei Tomasz Warguła, dyrektor działu handlowego firmy Tosta. - To wynik naszej strategii, kładziemy nacisk na naturalność produktu. Niektórzy zarzucają nam, że nasz chleb pleśnieje po czterech dniach, a inne można przetrzymywać choćby miesiąc. Jaki produkt jest lepszy, niech każdy sam wyciągnie wnioski. To podobny przykład do tego, co dzieje się z wędlinami. Jeśli wędzi się coś naturalnie, mięso traci 30 procent wody i trwa to kilka dni. Jeśli zastosuje się chemię, proces trwa kilka godzin, a produktowi przybędzie jeszcze na wadze.

Jak się bronić?

Jedyne wyjście to dokładne sprawdzenie na opakowaniu, co znajduje się w środku. Co zawiera bardzo popularna zwłaszcza wśród młodzieży „chińska zupka”? Znajdziemy w niej, między innymi, skrobię modyfikowaną, substancje spulchniające - węglan sodu i węglan potasu, maltodekstrynę, substancje wzmacniające smak i zapach - glutaminian sodu, inozynian disodowy i guanylan disosodowy, barwniki - beta-karoten, karmel amoniakalny oraz substancję przeciwzbrylającą - dwutlenek krzemu. Nie zawsze jednak producenci chętnie mówią o składzie swoich wyrobów.

- Miejsca na etykietach jest mało, wszystkiego nie da się umieścić, a do tego dochodzą problemy z interpretacją przepisów - mówi Marek Szczygielski, wojewódzki inspektor jakości handlowej produktów rolno-spożywczych. - Jednak informacja o produkcie powinna znajdować się na opakowaniu zbiorczym i indywidualnym. Często stosuje się więc skróty. To właśnie dodatki z listy „E”. Są to produkty przebadane i dopuszczone do użytku. Inspekcja w zeszłym roku przeprowadziła 290 kontroli. Aż w 74 wypadkach stwierdzono nieprawidłowości w oznakowaniu produktów.

Inspektor przyznaje jednak, że zawartość ministerialnej listy, określającej, co można stosować w żywności, a co nie, zmienia się nieznacznie.

- Znikają z niej substancje podejrzane o to, że mogą komuś zaszkodzić. Jest taka teoria, że im więcej takich dodatków, tym częściej zapadamy na alergię i uczulenia.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski