Latem doskwiera upał, a jesienią deszcz i chłód. Wbrew pozorom handlarze na bazarach nie mają lekkiego życia, a i zarobki nie są tak duże, jak mogłoby się wydawać.
<!** Image 2 align=right alt="Image 6695" >Poza obydwoma miastami naszego powiatu, Świeciem i Nowem, największe targowiska znajdują się w Osiu i Lnianie. W wyznaczone dni, od wczesnego rana do południa, handlowcy wystawiają tam co najmniej kilkanaście straganów. Największy ruch w interesie jest wiosną i latem. Zimą handlują tylko nieliczni.
- Szkoda zdrowia, żeby wystawać na mrozie po sześć godzin dla zarobienia kilku złotych, bo i klientów zimą mało - komentuje handlarka z targowiska w Osiu.
Ogórkowy interes
W każdej gminnej miejscowości powiatu świeckiego jest plac, na którym stoją przynajmniej dwa, trzy stragany. Część handlujących to miejscowi, ale są też przyjezdni, głównie z Grudziądza i Bydgoszczy.
- Latem stoję od 6.00 do 12.00, bo do tej godziny otwarte jest targowisko. Teraz, w październiku, przyjeżdżam godzinę później, aż się na dobre rozwidni. Jestem tu codziennie od wiosny do późnej jesieni - mówi Elżbieta Pankanin, handlująca warzywami na bazarze w Jeżewie.
Wspólnie z mężem prowadzi gospodarstwo ogrodnicze w Białych Błotach. Mają pod szkłem 2,5 hektara ziemi, na której hodują pomidory, cebulę, ogórki, paprykę.
- Towar najlepiej schodzi latem, bo oprócz miejscowych, sporo kupują turyści. O tej porze roku jest dużo gorzej. Ale, dopóki mróz mnie stąd nie wypędzi, będę tu stała. Z czegoś trzeba przecież utrzymać rodzinę. Majątku tu nie zarobię, ale zawsze te kilkadziesiąt złotych dziennie wpadnie do portfela – uśmiecha się Elżbieta Pankanin.
Z czegoś trzeba żyć
Czwartek to dzień targowy w Osiu. Tego dnia zjeżdżają tu handlarze nie tylko z powiatu świeckiego, ale też spoza jego granic. Jak pan Henryk, który przyjechał z Chojnic i handluje ubraniami.
- Interesy idą różnie. Raz lepiej, raz gorzej. Dziś akurat mam dobry dzień na robienie pieniędzy. Szkoda, że tak nie jest codziennie - wzdycha.
Pan Henryk jest rencistą, dzięki czemu nie musi płacić ZUS-u. Przyznaje, że gdyby miał wydawać co miesiąc ponad 700 złotych na składki, zostałyby mu marne grosze.
- Z handlu mam średnio tysiąc złotych na miesiąc. Do tego 600 złotych renty. Można z tego jako tako wyżyć. Ale ci, którzy utrzymują się tylko ze sprzedaży na bazarach, po opłaceniu ZUS-u, mają tylko tyle, żeby mieć co do garnka włożyć - mówi.
Potwierdzają to inni kupcy z targowiska w Osiu. Większość z nich zajęła się handlem, by uciec przed bezrobociem, zarobić na czysto kilkaset złotych i zapracować na emeryturę. Marzeń o zrobieniu majątku pozbyli się już dawno.
- Gdyby nie handel, nie mielibyśmy za co żyć ani teraz, ani później, kiedy nadejdzie starość – kiwają smętnie głowami.