Nie słychać deklaracji, że zamierzają być może zrezygnować „z zasiadania” na rzecz pracy w samorządzie. Nie dziwi mnie to jednak, wszak każdy liczyć potrafi. Można różnie oceniać dokonania samorządowe kilku naszych polityków, których ta sytuacja dotyczy, ale zgodzić się trzeba, że coś w tej sprawie się nie zgadza. Otóż mandat radnym dał nie prezes Kaczyński, tylko bydgoszczanie, którzy tak, a nie inaczej głosowali. I to jesienią bydgoszczanie powinni zdecydować, czy dać już radnym odpocząć i umożliwić im skupienie się na pracy w spółkach z udziałem Skarbu Państwa czy jednak dać im kolejną szansę w samorządzie. Niech startują chociażby z ostatnich miejsc na swoich listach, ale poddadzą się ocenie mieszkańców, ci chyba mają prawo do podsumowania ich kadencji?
Dlaczego prezes Kaczyński zabiera bydgoszczanom głos?


Najważniejszy z prezesów dał sygnał, że na listach wyborczych Prawa i Sprawiedliwości zabraknąć ma miejsca dla prominentnych działaczy tej partii, którzy nieźle zarobkują już w spółkach Skarbu Państwa. Sami kandydaci spuścili uszy po sobie i zdali się na łaskę Jarosława Kaczyńskiego.