PRZECZYTAJ:Pusto przy urnach. Niewielu Polaków odpowiedziało na trzy pytania [KRAJOBRAZ PO REFERENDUM]
[break]
Z danych, które opublikowano na stronach internetowych Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Bydgoszczy, wynika, że w referendum przeprowadzonym w minioną niedzielę uczestniczyło nieco ponad 60 tysięcy osób. Zatem frekwencja odnotowana na terenie dawnego województwa bydgoskiego wyniosła niespełna 7,48 proc. i była zbliżona do frekwencji odnotowanej w kraju.
Wyborcy, który uczestniczyli w głosowaniu opowiedzieli się za: ustanowieniem jednomandatowych okręgów wyborczych, bliżej nieokreślona zmianą sposobu finansowania partii politycznych i złagodzeniem prawa podatkowego. Nic, niestety, z tego nie wynika, bo po to, żeby wynik był wiążący, potrzebna jest ponad 50-procentowa frekwencja. Specjaliści twierdzą, że wyrzucono od 90 do 100 mln złotych.
Urząd Miasta Bydgoszczy wydał na ten cel niemałe pieniądze, ok. pół miliona złotych. Przekazano je nam w dwóch częściach.
- Najpierw otrzymaliśmy dotację celową na organizację referendum; 243,87 tysiąca złotych, a potem przesłano na konto 246,38 tysiąca złotych - wyjaśnia Marta Stachowiak, doradca prezydenta.
Wyrzuconych w błoto milionów żałują politycy, także przedstawiciele ugrupowań współrządzących z Platformą Obywatelską w państwie lub na gruncie lokalnym.
- Konsekwencje powinni ponieść ci, którzy dążyli do tego, by to bzdurne referendum się odbyło - uważa poseł Eugeniusz Kłopotek (PSL). - Myślę o byłym prezydencie Bronisławie Komorowskim oraz o senatorach Platformy, którzy ten projekt poparli. Nikt jednak ich nie postawi przed Trybunałem Stanu. Krew mnie zalewa, bo chodziło tu tylko o to, by kilka punktów odebrać Pawłowi Kukizowi. Nie poszedłem głosować. Nie chciałem uczestniczyć w takim absurdzie. Większość Polaków, jestem dla nich pełen podziwu, zrobiło tak samo jak ja. Wielu polityków powinno się nad tym wynikiem zastanowić, a Paweł Kukiz niech nie liczy na to, że swoimi szaleńczymi pomysłami coś jesienią zwojuje.
O błędzie byłego prezydenta mówi również przedstawiciel SLD, partii, która z PO współrządzi Bydgoszczą.
- Referendum ogłoszono na potrzeby kampanii wyborczej - przypomina radny Ireneusz Nitkiewicz, dyrektor biura europosła Janusza Zemkego. - Poza tym, jednomandatowe okręgi wyborcze już istnieją w wyborach do senatu. Nie zdają egzaminu, bo Bydgoszcz ma senatora z Tucholi, a Inowrocław wybrał senatora z Bydgoszczy. To dowodzi, że nadal najważniejsze są silne ugrupowania. Obecny system finansowania partii politycznych też nie jest zły.