https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Darmowa fikcja mocno się trzyma

Sławomir Bobbe
Politycy mówią – po naszym trupie, rektorzy – zastanówmy się nad tym, studenci – my od dawna już płacimy.

Politycy mówią – po naszym trupie, rektorzy – zastanówmy się nad tym, studenci – my od dawna już płacimy.

<!** Image 3 align=right alt="Image 68072" sub="- Bezpłatne studia to fikcja - mówią studenci. Płaci się m.in. za podręczniki / Fot. Łukasz Trzeszczkowski">Pod koniec listopada odbędzie się Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Głównym tematem spotkania będzie dylemat, co dalej ze studiami dziennymi, wprowadzać opłaty czy pozostawić je darmowe?

Wywołał burzę

Impuls do tych rozważań dał profesor Tadeusz Luty, rektor Politechniki Wrocławskiej. Wywołał burzę stwierdzeniem, że to studenci powinni dorzucić się do utrzymania wyższych uczelni, gdyż te z dotacji budżetowych się nie utrzymają. Taki stan rzeczy potwierdza profesor Józef Kubik, rektor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. - To, co dostaję z budżetu, wystarcza na 70, góra 75 procent potrzeb uczelni. Resztę muszę zorganizować sam. Rektor daleki jest jednak od wysnuwania wniosku, że ta reszta miałaby pochodzić od studentów. - Część pieniędzy płacą studenci zaoczni, część to granty (nawet 30 procent ich wysokości) zdobyte przez naszych naukowców – mówi profesor.

Argumenty za płatnymi studiami dziennymi są proste. Dostają się na nie mieszkańcy dużych miast pochodzący z rodzin inteligenckich, co oznacza, że bezpłatne studia są dostępne dla młodzieży lepiej sytuowanej finansowo. Natomiast trzy czwarte dzieci z rodzin słabo wykształconych i niezamożnych płaci za naukę, wybierając krótsze studia zawodowe. Oznacza to, że taki system nauki pogłębia i tak spore różnice w poziomie wykształcenia w dużych miastach i na prowincji. Okazuje się także, że pieniądze z podatków wszystkich trafiają w znacznej mierze do najbogatszych. – Mnie bardziej interesuje to, że bezpłatne studia to fikcja. Jeśli studiujesz, jak ja, w innym mieście niż mieszkasz, to musisz albo pracować, albo mieć bogatych rodziców, żeby się na studiach utrzymać. Kosztuje wszystko - dojazdy do domu, komunikacja miejska, wyżywienie, akademik, podręczniki i kserówki. Gdyby tak wszystko przeliczyć, to płacę za studia więcej niż zaoczny z tego miasta – mówi Michał, student prawa na UMK.

<!** reklama>- Myślę, że wypowiedź profesora Lutego została błędnie i przedwcześnie przyjęta jako zdanie rektorów. Trzeba taki pomysł rozważyć, rozebrać na cały zestaw czynników i wtedy stwierdzić czy można część kosztów przerzucić na studentów. Nauka nie lubi rewolucji – uspokaja rektor Kubik.

Podobnie zdanie ma Marcin Czyżniewski, rzecznik rektora UMK. – Pytanie podstawowe jest takie, czy jeśli studenci zaczną płacić za naukę, to czy pozostawione zostaną dotacje dla uczelni z ministerstwa? Jeśli tak – uczelnie mogą zostać wzmocnione finansowo, jeśli nie – okaże się, że to po prostu studenci przejęli finansowanie uniwersytetu od budżetu państwa. A wtedy nic się nie zmieni – uważa rzecznik.

Zupełnie inaczej sytuację widzi Agnieszka Kowalkowska, kierowniczka działu informacji i promocji największej uczelni prywatnej w regionie – Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy. – Wystarczy spojrzeć na proporcję na studiach zaocznych – na naszej uczelni są tłumy, na uczelniach państwowych takich studentów jest coraz mniej. Bo my mamy lepszą bazę dydaktyczną, a korzystamy przecież z tej samej naukowej kadry. Chyba nikt nie myśli, że szanujący się naukowiec na uczelni państwowej będzie dawał z siebie wszystko, a swoich studentów na uczelni prywatnej lekceważył. Na płatnych studiach zyskają najlepsze uczelnie, bo wyrównają się warunki walki o studenta. My do tej konkurencji jesteśmy przygotowani.

Na razie to jednak początek dyskusji, bo jak mówi rzecznik Czyżniewski, zaczął się w tej sprawie ferment. Szybko jednak może okazać się, że dyskusja pozostanie akademicka.

Konstytucja nie pozwala

Wątpliwości bowiem, co z tym pomysłem zrobi PiS, nie ma lider tej partii w Toruniu, poseł Zbigniew Girzyński. - Wprowadzenie opłat za studia dzienne byłoby złamaniem konstytucji. Każdą taką ustawę zaskarżymy do Trybunału Konstytucyjnego. To, co chce zrobić część środowiska akademickiego przy pomocy PO, to rzecz niebywała. Opłaty za studia zahamowałyby proces osiągania przez coraz większą liczbę ludzi wyższego wykształcenia. Choć magistrów mamy coraz więcej, to jednak do wielu krajów jeszcze nam daleko - uważa poseł, sam zresztą wykładowca UMK. - Na moich zajęciach spotykam studentów, którzy żeby móc się uczyć, wyjeżdżają na wakacje na Wyspy, żeby na nie zarobić. Inni stoją na promocjach, sprzedają pamiątki na rynku albo imają się innych zajęć. To, że na dziennych studiach studiują jedynie bogate dzieci wykształconych rodziców, to mit.

Teresa Piotrowska, posłanka PO z okręgu bydgoskiego, zdaje sobie sprawę z trudności przeforsowania takiego pomysłu. – Nie jest wcale powiedziane, że PO będzie chciała taki pomysł wprowadzić w życie, prawdę mówiąc wątpię w to, a po drugie, trzeba byłoby zmienić konstytucję, w co również wątpię, że w tym sejmie może nastąpić.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski