Prawo jest takie, by w myśl transparentności działań wszelkiej zwierzchności, „skazywać” ją na publiczne opowiadanie się z tego, co zarobili, co kupili, gdzie mieszkają, czym jeżdżą, ale i z tego, jakich finansowych porażek w ostatnich 12 miesiącach doznali.
I gdy się na te szczyty czy wzniesienia władzy wdrapują, muszą być świadomi, że się obnażyć w takim oświadczeniu kiedyś przyjdzie. Nie jest to, rzecz jasna, lektura tak rozpalająca wyobraźnię jak zeznanie podatkowe Messiego czy Ronaldo, ale - nie da się ukryć - ciekawość ludzi budzi. Żeby pozazdrościć, a może (życzliwie?) współczuć?...