Rozmowa z drem PAWŁEM ZAŁĘCKIM, socjologiem z UMK w Toruniu o informowaniu, donoszeniu i donosicielstwie.
<!** Image 1 align=left alt="Image 55146" >Czy żyjemy w świecie donosicieli, tajnych agentów i ludzi, którzy czerpią przyjemność z tworzenia pism zaczynających się od słów „uprzejmie donoszę”?
Wszelkie informowanie władz bądź innych służb państwowych kojarzy się nam źle. Nie jest to jakaś cecha narodowa, ale owoc minionej epoki, gdy powszechnie funkcjonował podział na „nas i ich”. My, czyli społeczeństwo, żyliśmy w opozycji do nich, czyli władzy. Takie myślenie nadal pokutuje w naszym społeczeństwie. Tymczasem w innych krajach, gdzie nie było podziału na „my i oni”, postawy obywatelskie są o wiele powszechniejsze.
Czy powinniśmy wstydzić się, że przykładowo donosimy na sąsiada, który regularnie siada za kierownicą nietrzeźwy?
Oczywiście, że nie powinniśmy. Taka postawa może uratować komuś życie. Ale mimo wszystko, jest w nas opór psychologiczny, aby wykonać telefon, po którym sąsiad będzie miał kłopoty. Znany i powszechny jest nam również syndrom zobojętnienia naocznych świadków. Wiele razy mamy do czynienia z sytuacją, gdy ludzie tylko się przyglądają, zamiast interweniować. Czasem mam wrażenie, że tylko powiadamianie o pożarze nie jest traktowane jak donos.
W Szwajcarii, Skandynawii, Niemczech często zdarza się, że policja jest powiadamiana przez przypadkowego świadka o kierowcy przekraczającym prędkość. Tymczasem u nas...
Podejrzewam, że gdyby spytać naszych policjantów, ile takich telefonów odbiera oficer dyżurny, odpowiedź brzmiałaby: bardzo mało.
Czy donoszenie na innych nie jest wpisane w naszą naturę? Przecież nawet dzieci w przedszkolu skarżą na kolegów?
Nie do końca donoszenie leży w naszej naturze. Istnieje z pewnością model wychowania dzieci, który opiera się na daleko posuniętej lojalności. Czasem jednak rodzicom zaciera się granica pomiędzy lojalnością a donosicielstwem. I lojalność źle rozumiana może stać się zwykłym donoszeniem. Nie rodzimy się donosicielami. Stajemy się nimi z powodu szeregu uwarunkowań wynikających z postaw, w których jesteśmy kształtowani.
A Pan w przedszkolu nigdy nie skarżył?
Pamiętam sytuację, gdy przyszedłem do ojca z informacją, że paru chłopaków z podwórka szykuje się, żeby coś mi zrobić. Tata nie zareagował nerwowo. Powiedział, że powinienem sam spróbować rozwiązać ten problem. I o to chyba właśnie chodziło.